Informacje

!Blog nadal jest w budowie!

Informacje

Aktualizacja.29.07.2013r.
Zaszły małe zmiany w kartach: "Nauczyciele i inni"

14 lutego 2014

Rozdział 7. Zapowiedz czegoś nowego



W rzędzie innych osób, zachowuje się chyba nerwowo. A to wszystko przez to, że tata się spóźnia. Za chwile zaczynamy a jego nie ma... Krzesło z nazwiskiem Morri jest wolne. Obok mnie młody Uchiha błądzi oczami po podłodze i ścianach. Biedny Sasuke widać na jego twarzy tremę, nic dziwnego… Cały tydzień chrzanili nam o Hokage, jaką to nie jest ważną osoba. Owszem jest ważna, ale taką głupią gadką jeszcze bardziej nas zdenerwowali. Jakiś czas temu słyszałam pewne plotki na temat naszej szkoły i jej dawnej przeszłości. Budynku pełnego podziemnych korytarzy i nieznanych sekt. Nie powiem, zaciekawił mnie ten temat i postanowiłam iść do biblioteki i poszukać różnych kronik, które pozwoliłyby mi znaleźć prawdę.  Między wysokimi półkami i nie kończącymi się alejkami utknęłam i zostałam dłuższą chwilę. Moje poszukiwanie przerwał głos Tsunade i Kakashiego. Jednakże nie wiele mogłam usłyszeć, ponieważ bibliotekarka stukała nerwowo obcasami w podłogę. Z pewnością robiła to nieświadomie… Nie wiele można było wywnioskować z rozmowy dyrektorki z Kakashim. Większość ich zdań była dwuznaczna, bądź ich nie usłyszałam.  Zrozumiałam tyle, że Hokage ma coś ważnego nam do powiedzenia. Ciekawe? Owszem, ale po głębszym zastanowieniu uznałam, że chodzi pewnie o jakąś kwotę pieniężną na naszą edukacje. Nowe doświadczenia czy lepszy sprzęt sportowy…
Moje wszystkie przemyślenia przerwał głos oklasków. Pełno, sztucznych uśmiechów i śmiesznej życzliwości.
- Szanowny Hokage, witamy w Akademiku Ookami Konoha. Uczniowie naszej szkoły zaprezentują powitanie, którego uczyli się od pewnego czasu. - Wydukała spokojnie Tsunade dwa zdania, których prawdopobnie uczyła się kilka dni, aby nie zrobić żadnej gafy przed Hokage... Bla bla bla, głupia Tsunade. Czasem zastanawiam się jakim cudem została dyrektorem tak poważnej szkoły jak ta… Na pewno, nawet nie wiedziała kiedy dokładnie zaczęły nam się próby i użyła słów „od pewnego czasu”. Ktoś może powiedzieć, że jest dyrektorem, że jest zabiegana i nie musi zwracać na takie bzdety czasu, ale całą pracę - jej pracę, bynajmniej większość, wykonują nauczyciele. Ona ma tylko być i ładnie wyglądać... W ostatniej chwili wszedł mój tata, jak zawsze zabiegany… Z telefonem w ręku i lekko skrzywionym krawatem…
- Poloneza czas zacząć! - Powiedziała z uśmiechem i wredotą w oczach Tsunade. Wredotą w naszą stronę... Czasem zachowywała się jak dziecko.
Z rytmem muzyki ruszyliśmy… Wszystkie oczy skierowane są na nas.  Spojrzenia bardzo mnie krępują, jak to Miyu powiedziała „brakuje mi pewności siebie”. Pewnie ma racje! Co ja gadam, ona zawsze ma racje… Myślenie o niej i jej humorkach zawsze poprawia mi humor. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Sztuczną atmosferę dostrzegł również sam Hokage. Po jego równie nie prawdziwym uśmiechu na twarzy wywołanym tylko z przyzwoitości można uznać , że jest czymś zdenerwowany i nieobecny.  Miyu odwracała wysoko uniesioną głowę, tak by nie spotkał jej wzrok Peina. Z czasem uważam, ze oboje są siebie warci. Miyu i Pein równa się EKSPLOZJA! Bądź też armagedon... Kto jakie określenie woli, ale oba są jak najbardziej trafne. Co do innych... Ech. Mogłabym i tydzień roztrząsać, jak to Anko źle dopasowała osoby, ale mam już dość. Bo to trwa... W każdej głowie brzmią nuty, własne głosy i modlitwy o to, aby nie pomylić nogi. Każdy ma lekko uniesioną głowę i poważna minę. Z samego wzroku można zauważyć jak liczą w myślach.
Kolejne okrążenia, zmiany partnera, kółeczka, tunel i inne atrakcję powtarzane kilka set razy na próbach. Z ostatnim dźwiękiem melodii zakończyliśmy to śmieszne powitanie. Powolnym krokiem zbliżył się do nas Hokage, ale niewiele. Jakby chciał nawiązać z nami jakąś relację. Otworzyły się drzwi i do pomieszczenia weszła para młodych ludzi. Stanęli zaraz obok, po obu jego stronach - Ona z prawej i On od lewej.
- Kochani młodzi uczniowie. Ze szczęściem patrzę na to, że możecie dorastać w kraju bez wojen i  nieszczęścia. W waszym wieku, zawsze marzyłem o tym i miałem nadzieje , że kiedyś tak będzie. I było tak do czasu. Nie przyjeżdżam do was na herbatkę i ciasteczka, choć pewnie z chęcią bym chciał… Jak większość pewnie wie, na krańcach naszego kraju rozwikłały się wojny lub też wojenki. - Zaśmiał się lekko, jakby tym chciał nie wprowadzać nas w zakłopotanie i zmartwienie. - Wysyłam do każdej szkoły list, w którym każę trenować młodych, silnych ludzi, których w przyszłości wyśle na wojnę. Kilka lat temu nie było to potrzebne, dziś nie ma na co czekać. Oczywiście nie jest to przymusowe. Przecież nie będziemy nikogo zmuszać do walki, prawda? - Po raz kolejny uśmiechnął się sztucznie, ale kiedy zauważył, że na naszych twarzach nie ma rozbawienia i że nie kupujemy takiej bajeczki, uśmiech zniknął mu z twarzy i kontynuował. - Pewnie zastanawiacie się, kim są Ci ludzie obok mnie.  Otóż ta pani po prawej to Mariko Iseki i będzie wam pomagać w odnalezieniu w sobie chakry. Eizo Tamura nauczy was jak się bić i obronić… - Na całej sali zapanował wielki szum. Szepty wytwarzały niepowtarzalny nieład. Na większości twarzach było widać wielkie zdziwienie. Wręcz wyryte mieli na sobie trzy wyrażenia ,,Wojna? Ale jak to? Boję się…" Cały chaos przerwał znów głos Hokage…
- Chciałbym zostać z wami dłużej… Wybaczcie, ale mam dużo jeszcze do załatwienia…  Co do wyposarzenia, broni i innych potrzebnych wam rzeczy do trenowania, oddaje w ręce Pani Dyrektor kwotę, która z pewnością wystarczy na wydatki tego typu… Miłego dnia. - Zakończył spotkanie. Widać było jak znika za drzwiami… Dookoła  wszyscy ludzie tylko parzą na miny innych. Stanęłam jak wryta i dłuższą chwile patrzyłam w ziemię lekko zamyślona i nieobecna. Wybiła mnie z mojego transu Miyu, która uderzyła mnie łokciem i pokazała, że idzie do rodziców… Kiwnęłam głową i podążyłam w przeciwnym kierunku do taty…

Miyu:
- Mamo, Tato!- Krzyknęłam, nie za głośno, ale wystarczającą by zauważyli mnie z tłumu innych osób. Jak ja ich dawno nie widziałam… Z czasem żałuję, że nie mieszkam w domu z nimi, ale wtedy uświadamiam sobie, że i tak niczego by to nie zmieniło… Mój tata jest zapracowanym prawnikiem, dzięki niemu poznałam Amane. Jej tata również pracuje w tym zawodzie, razem z moim założyli kancelarię w której zarabiają dużo kasy. Moja mama… Jest to kobieta niesamowita, miła, czuła i od razu bije od niej ciepło. Ma wielkie serce! Ama wie to najlepiej… Dużo przebywała u nas po śmierci swojej matki, moja mama wiedziała, że potrzebuje w tym okresie dużo miłości, które jej bezgranicznie oddała… W sumie jest jej drugą córka! Jeżeli o to chodzi to w brew wszystkim pozorom cieszę się z tego i nigdy nie byłam zazdrosna.  Suzue Umari, bo tak nazywa się moja mama jest doktorem, ma własny gabinet, hm leczy nie tylko ciało, ale i dusze! Tata natomiast nazywa się Masaru Umari….
- Kochanie, jaka ty już dorosła jesteś! - Przytulając mnie z ogromnym uśmiechem krzyknęła mama.- Nie wiedziałam, że taka z ciebie dobra tancerka… Po mnie!- Dodała, bez namysłu puszczając mi oczko.
- Księżniczko, co u ciebie słychać, jak w szkole? - Przerwał mamie tata… Jest to jedna z najbardziej bezstresowych i zabawnych osób, które chodzą po tej ziemi. Zawsze uśmiechnięty, mimo braku czasu na chociażby dopicie porannej kawy…
- Dobrze tato! - Odpowiedziałam pełna wdzięku i szczęścia. Uśmiech sam nie chciał zejść z mojej twarzy. 
- Miyu musimy zrobić ci jakieś badania kontrolne, bo widzę, że schudłaś… Złe macie jedzenie?! Nie smakuje ci? - Powiedziała z oburzeniem moja mama…  Patrząc na mnie od dołu do góry.
- Suz, uspokój się, daj jej w końcu dojść do słowa… Ona jest zdrowa jak ryba, nie widzisz? A no tak,  zapomniałem, nie wzięłaś z samochodu swoich okularów, może powinnaś zacząć nosić soczewki, bo z twoją pamięcią też nie jest najlepiej! - Haha czekałam, aż zacznie żartować! Brakuje mi jego docinek dotyczących mamy… Mimo tych jego różnych żartów, mama doskonale wie, że oddał by jej wszystko i kocha ją niesamowicie.
- Masaru chyba dobrze, że się martwię o nią! Przyjedź z Amą w wolnej chwili to zrobię wam różne badania kontrolne… - Dodała mama najpierw posyłając tacie sztuczny uśmiech, a następnie spoglądając na mnie z zupełnie prawdziwym.
- Jasne, mamo przyjedziemy! - Powiedziałam miłym i grzecznym tonem…  Niespodziewanie poczułam jak na moim barku leży czyjaś ręka…
- Mimi co tam? Jak już idzie wam na siatce? Niedługo zawody… - O NIE! Zabije go tym razem! Urwę głowę! Skopię mu tyłek! Nie pozbiera się tym razem! To jest WOJNA! Na śmierć i życie! Rękawice zostały rzucone! Klamka zapadła! Popamięta z kim zaczął!! Skąd wiedział, że rodzice nie pozwalają mi trenować siatkówki?! Wszystko tylko nie sport…  Mamie znikł uśmiech z twarzy, ona jest bardzo tolerancyjna pod jednym warunkiem, który właśnie złamałam. Stawy rozwalone, zbite nogi, ręce, ból, kontuzje, skręcenia wszystko to czego nie chce dla mnie…
- Miyu?! Ona przecież nie gra już od 2 lat! Sama nam tak powiedziała.- Sprostowała mama, patrząc z niedowierzaną miną na mnie… O niee! To będzie go DUŻO kosztować!
- Z tego co wiem to rok temu dostała nagrodę, dla najlepszej atakującej, muszą być państwo dumni…- Powiedział sztucznie zdziwiony, ale i zadowolony z siebie Deidara. Czułam jak w środku się we mnie buzuje... Nie dość, że bezczelnie podszedł do mnie i zarzucił swoją łapą, to jeszcze zdradził największy sekret, jaki kryłam przed moimi rodzicami! Cała miła atmosfera zamieniła się w piekło… A to wszystko przez największego dupka w szkole! ZNISZCZĘ GO! Ale najpierw muszę się jakoś wytłumaczyć… - O już tak późno? Przepraszam bardzo, ale musze iść. Miłego dnia! - Powiedział z takim wrednym i zadowolonym z siebie uśmiechu, że już przy rodzicach wydrapałabym mu oczy! Zaraz, zaraz czy on mnie wcześniej nie nazwał „Mimi”?! Teraz to już sama go zakopię w ziemi!
- Miyu, czy to prawda, że trenujesz mimo naszego zakazu? - Powiedziała poważnie i dyplomatycznie mama... No tak, po co przejąć się tym, że w tej na pozór spokojnej szkole, będą szkoleni uczniowie do walki z jakimiś wrogami... Szybko chciałam wymyślić jakieś kolejne kłamstwo, ale powstrzymałam się. Przecież nie mogłam kłamać wieczność...
- Mamo… ja chciałam wam powiedzieć, ale… - Dodałam, lecz szybko przerwano mi zdanie…
- Zawiedliśmy się na tobie… - Dodał tata. Nie... Błagam, niech ja już się obudzę! Powiedzcie, że to tylko zły sen… - Musimy już iść, za chwilę musze być na spotkaniu z klientem. - Przerwał ciszę tata. Nie wiem co mam im powiedzieć. Kiwnęłam głową, całując ich w policzek, po czym szybkim krokiem podążyłam w stronę wyjścia… Tak szybko jeszcze nie szłam. Czuje jak wszystko się we mnie gotuje. Po drodze minęłam ojca Amy, co świadczyło, że już jest w pokoju. Z telefonem przy uchu uśmiechną się do mnie i mi pomachał.
Przechodziłam... Nie, to złe określenie. Taranowałam każdego na mojej drodze. Nie patrzyłam kogo popycham i gdzie, jedyne co chodziło mi po głowie to plan, który zaczęłam obmyślać zaraz po tym jak pożegnałam się z rodzicami. Deidara... Ten typ tak mi działa na nerwy! Chciałam się na nim solidnie odegrać... Tak żeby następnym razem poważnie się zastanowił nad swoim zachowaniem!
Wnerwiona i pewna siebie szarpnęłam za otwarte drzwi do pokoju 100. Myślałam, że będą zamknięte, więc przez mocny zamach wpadłam do środka, powstrzymując się przed upadkiem na podłogę. Szok spowodowany wielkim wejściem szybko minął, więc zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam zastanawiać się co dalej... Moją uwagę przykuł WIELKI CHAOS po jednej stronie pokoju i idealny porządek po drugiej. Nie trudno było zgadnąć, która strona należy do tego gbura...
Nie miałam za dużo czasu, więc szybko zaczęłam się rozglądać dookoła siebie. Jedyne co tak naprawdę wpadło mi oko to komórka... W obawie, że zaraz może zjawić się tu któryś z tych bandy baranów, wzięłam telefon Deidary i wybiegłam na korytarz zatrzaskując za sobą drzwi.
Serce biło mi strasznie szybko. Myślę, że to przez bieg, ale równie źle może to być jakaś adrenalina czy coś... Po drodze do swojego pokoju zauważyłam Amane. Szła powoli ze wzrokiem wtopionym w podłogę. Trudno mi było określić co się stało, bo tylko popatrzyła na mnie, następnie zdziwionym wzrokiem wpatrywała się w kogo innego. Z ciekawości obróciłam się... Zauważyłam wnerwionego Deidare, podchodzącego do każdego kto znajdował się na korytarzu. Do chłopaków agresywnie, a do dziewczyn szarmancko... Boże co za debil. Szybko przeszło mi przez myśl. Zdałam sobie sprawę, że on szuka swojego telefonu, którego aktualnym właścicielem jestem ja.:
- Spotkajmy się za kilka minut przy bibliotece! - Szybko rzuciłam w stronę Amane i wbiegłam do - na szczęście - otwartego pokoju. Trzasnęłam za sobą drzwi zaraz je zamykając na klucz. Wiedziałam, że on tu przyjdzie. Nie jest aż taki tępy, żeby nie domyśleć się kto mógłby być tym "złodziejem"...
Podenerwowana chodziłam po całym pokoju. Rozmyślałam gdzie schować ten telefon, żeby on nie mógł go znaleźć. Mój "spokój" się skończył, kiedy usłyszałam głośne pukanie do drzwi i znajomy głos blondyna...:
- Miyu! Wiem, że tam jesteś i wiem, że to ty zabrałaś mi telefon! - Krzyknął, szarpiąc za klamkę. To mnie jeszcze bardziej zdenerwowało, a serce dawało po sobie mocne znaki. Jestem w ciemnej dupie! Krzyknęłam sobie w głowie, zaraz po tym jak wbiegłam do łazienki. Trzymałam telefon Deidary w ręku, ciągle myśląc co z nim zrobić. Potrzebuje szybkiego planu! W tym momencie mój wzrok napotkał kibel... Spojrzałam się jeszcze raz na telefon, a potem znowu na kibel i tak kilka razy.:
- A co tam... Zmieści się, a po za tym, to przecież nie jest mój telefon. - Wzruszyłam ramionami wrzucając urządzenie do sedesu. Wcisnęłam kilka razy spłuczkę, żeby jakoś pomóc komórce popłynąć w przestworza, ale nie było to najprostsze. Musiałam się na siłować z mopem... Tak, dokładnie tak. Popchnełam telefon tym kijem, żeby mu "pomóc"... Czego to się nie robi, żeby uratować swoją skórę. Wzięłam jeden głęboki oddech, kiedy urządzenie popłynęło z prądem i już spokojnie wyszłam z łazienki. Na moje nieszczęście, tępak nadal dobijał się do drzwi. Jako, że już oczyściłam się z dowodów spokojnie otworzyłam mu drzwi udając, że ucinałam sobie drzemkę. Już przy uchyleniu, chciałam powiedzieć, że mnie obudził, ale zanim zdążyłam wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, ten wpadł do pokoju i zaczął grzebać po biurku, pod pościelą w szufladach... Dosłownie wszędzie. Zamknęłam za nim drzwi i z lekkim uśmiechem usiadłam na łóżku. Zabawna sytuacja... I to jego zmartwienie... Aż uwieczniłabym to.:
- Czego szukasz? - Zapytałam opierając się łokciami o kolana. Ze złością na twarzy podszedł do mnie, złapał za ramiona i podniósł na równe nogi. Uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. Chciało mi się śmiać, ale chyba przesadziłabym. Widać było, że rozmyśla jak złożyć zdanie. Czyżby bał się, że powie coś niestosownego? Czy może nerwu już mu puszczają?
- Co jak co, ale zabranie telefonu to jest kradzież, Umari! - Starał się uspokoić ton, ale słabo mu to wychodziło. Wiedziałam, że traci cierpliwość, a mimo to jego uścisk nadal był lekki.:
- Nie zabrałam ci telefonu, idioto! I nie mów do mnie po nazwisku. - Uśmiechnęłam się z satysfakcją, ale ten uśmiech zaraz mi zszedł z twarzy, kiedy pociągnął mnie za ramie i przywarł do ściany. Jego ruchy były gwałtowne, ale na tyle lekkie, żebym nie mogła się opierać. Zaskoczył mnie ten obrót akcji. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Po prostu stałam i patrzyłam się co teraz zrobi. Jego błękitne oczy już nie były tak przepełnione gniewem, aczkolwiek nadal tkwiła w nich nutka złości.:
- Oddaj mi go. - Powiedział stanowczo zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. Umiem przetrwać jego obecność, kiedy jest obok mnie, ale kiedy twarze prawie się stykają... Nie, tego jeszcze było. - Na tym telefonie jest kilka bardzo ważnych numerów, do pewnych dziewczyn. Liczą na jednego mojego sms'a... Czemu nie możesz być taka zaślepiona jak one i po prostu mi nie wchodzić w paradę?! - Oburzony odsunął się ode mnie lekko. Poczułam jak w środku ściska mi się żołądek. To chyba nerwy... Ale aż zachciało mi się płakać i nie jestem pewna czy to przez zdenerwowanie... Wybuchłam. Nie chciałam słuchać o jego chorych, oddanych fankach, więc zaczęłam wojnę:
- Ja ci wchodzę w parada?! JA?! Zastanów się lepiej co mówisz, baranie! - Krzyknęłam, a na mojej twarzy pojawił się grymas z niezadowolenia.
- No a kto... - Przerwałam mu.
- To ty mi ciągle wchodzisz w paradę! Mi i Amie! Wszyscy jesteście jak przylepy, zawsze dodajecie swoje trzy słowa ,a ty... Ty jesteś najgłupszym idiotą jakiego świat mógł stworzyć! Jesteś chańbą tego miasta! Rozumiesz?! - Krzyknęłam przybliżając się do niego, po czym odruchowo złapałam go za kołnierzyk koszuli, przybliżając go do siebie.:
- Ja zaczynam?! Lepiej uważaj co mówisz... Mogę zrobić tak, że będziesz miała przesrane do końca twojego pobytu w tej szkole!... A może jesteś zazdrosna? - Zapytał nagle z satysfakcją na twarzy. Zdziwiło mnie jego pytanie... Zdziwiło? Baa, byłam cholernie zaskoczona, więc jedyne bo w tej sytuacji przyszło mi na myśl to uderzenie go... Tak też zrobiłam. Zamachnęłam się i uderzyłam go otwartą dłonią w policzek. Było słychać głośny plask, a potem krzyki ustały... Nie uchylił się, wiec pewnie myślał, że tego nie zrobię... A jednak...
Ja naprawdę go uderzyłam? Ale czemu? Był aż taki wnerwiający? Trochę zdenerwowałam się na siebie. Co jak co, ale bicie tu nie wchodziło w gre... Położyłam swoją dłoń na jego ramieniu z zamiarem zapytania się, czy jest ok. Głupie pytanie, ale nie będę go przecież przepraszać... Nagle odwrócił się do mnie i szybko przybliżył, składając pocałunek na moich ustach. Dość krótki, ale chciałam żeby trwał dłużej, delikatny, ale namiętny... Nie mogłam nic zrobić... Albo i nie chciałam. W środku poczułam pewnego rodzaju spełnienie, ale zaraz zniknęło, kiedy Deidara odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami. Trudno mi było określić co on teraz czuł, bo szybko wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zdezorientowana oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na poziom podłogi. Nie mogło do mnie dojść, że to naprawdę się stało... Niemożliwe...

Amane:
Czekałam przed biblioteką już dość sporo czasu, zdążyłam nawet przeszukać bibliotekę po raz kolejny z nadzieją, że wcześniej mogłam coś pominąć…  Przez chwile zaczęłam się zastanawiać czy nie robię z siebie kretynki, stojąc tu parę dobrych minut i czekając na Miyu…  Przez głowę mi „przeleciała myśl”, żeby wysłać jej specjalne zaproszenie,  ale zaraz zauważyłam w dali powoli idącą przyjaciółkę. Była trochę zdenerwowana... Naszym planem? Nie to raczej nie to. Zaraz po skończeniu przedstawienia dużo myślałyśmy i obie doszłyśmy do wniosku, że coś jest nie tak z tą szkołą... W tamtym roku było spokojnie a teraz? Ta cała wojna, nowi nauczyciele... Skąd oni ich tak szybko ogarnęli? I czemu akurat nasza szkoła, szkoła dla bogatych, Ookami Konoha musi szkolić ludzi, którzy pójdą w wir walki...
- Ta twoja chwila trwa już trzydzieści minut Miyu… - Dodałam nagle, lekko zażenowanym wzrokiem skierowanym w stronę przyjaciółki. - Gdybym wiedziała, że tyle ci się zejdzie to nie czekałabym, tylko od razu zabrałabym się do szukania. - Niewiele myśląc dodałam. Miyu szła w moją stronę nadal dezorientowana... A może bez odrobiny odwagi ? Zamyślona? A może trochę zakłopotana… Nie często widzę ją w takim stanie, więc ta sytuacja dała mi do myślenia.
- Wiem Ama, ale miałam niewielką awarię.- Powiedziała patrząc wszędzie byle nie w moje oczy… Przyjrzałam jej się chwile po czym ruszyłam w stronę pokoju .
-Przejrzałam po raz kolejny półki ze starymi gazetami, książkami i głupimi aktami, ale nic nie znalazłam… Musimy poszukać gdzieś indziej, tylko gdzie…
- Może w gabinecie dyrektorki… - Dodała przerywając mi moje gdybania. Faktycznie miała racje… Nie wiem dlaczego o tym nie pomyślałam wcześniej. Gdzie może być jakiś plan budynku jak nie u Tsunade… A czemu akurat plan budynku? Pomyślałyśmy, że najlepiej poznać tajemnice szkoły poprzez zobaczenie czy oby na pewno mamy pojęcie o wszystkich pomieszczeniach.
- Masz rację, więc jak robimy?-Spytałam przyjaciółki patrząc się na jej twarz która była skierowana przed siebie.
-To chyba jasne! – Dodała z promiennym uśmiechem nadal nie patrząc na moją twarz.- Dziś w nocy o pierwszej złożymy wizytę w jamie lwa… - Brzmi ciekawie, aż mam ciarki na ciele. Wóz albo przewóz! Powoli zaczynam się zastanawiać, że nie wiem co chce osiągnąć. Po co w ogóle szukam tych głupich korytarz… Ale medal ma dwie strony i myślę, że to może być niezła przygoda.
-Okej, więc punkt pierwsza czeka nas niebezpieczna wyprawa na śmierć i życie hihihih- Dodałam zadowolona i rozbawiona całym faktem.  Szarpnęłam klamkę i przepuściłam w drzwiach Miyu… Jest jakaś nieobecna, choć bardzo chce to ukryć… Co jej takiego zaprząta ta głowę? Zrobiło się trochę późno… Ta noc będzie ciężka, więc jak najszybciej muszę się wykąpać i odpocząć.

- Miyu słabo wyglądasz, chora jesteś? Chciałabym się iść wykąpać, ale jak chcesz to możesz iść pierwsza… - Stojąc miedzy pokojem a łazienką patrzyłam w stronę przyjaciółki, siedzącej na łóżku z podkurczonymi nogami i oczami skierowanymi w okno.
- Ama nie wiem co robić, ale musze powiedzieć to na głos i stanąć prawdą w oczy… - Błagam, żeby nie wpadła w żadne kłopoty! - Nie powiem ci co jest, bo nie potrafię… Na razie musze zostać z tym sama, proszę idź do łazienki. Nie martw się o mnie to nic poważnego, bo widząc po twojej minie domyślasz się najgorszego… - Powiedziała na początku zdenerwowana i zagubiona ale zaraz zawidniał na jej twarzy niewielki uśmiech, wystarczający bym poczuła, że to nic poważnego… Jej ostatnie słowa mnie zaspokoiły przynajmniej na jakiś czas, skinęłam głową i weszłam do łazienki. Puściłam wodę pod prysznicem i po woli zaczęłam się rozbierać… Przez moją głowę przechodziły różne myśli… Wojna - ten temat przyprawia mnie o ból brzucha. Moje „pochłonięcie myślami” przerwał dźwięk telefonu leżącego na pralce. „Bądź tam gdzie się poznaliśmy - S”- „S” może oznaczać tylko jedno, a właściwie tylko jedną osobę…  Nie wiele myśląc uznałam, że to jest jeden niepowtarzający moment, aby wygarnąć mu za to, co mi zrobił… Ktoś mądry kiedyś powiedział, że słowa bolą mocniej niż czyny… Pewnie miał rację ,przynajmniej w tym momencie. Założyłam na siebie ubrania i skierowałam się w stronę wyjścia. Miyu spała, albo przynajmniej udawała. Nie ważne wyraźnie powiedziała, że chce być teraz sama, więc musze to uszanować. Jest godzina dwudziesta trzecia piętnaście, po co ja tam w ogóle idę? Nie mam chęci patrzeć mu na twarz… Co on ode mnie do cholery chce?! Mijam metry korytarza, który rozświetlany jest jedynie przez lampy na zewnątrz. Otworzyłam drzwi, które były wyjściem na zewnątrz. Poczułam jak wiatr otulił całe moje ciało.  Zatrzymałam się i zaczęłam myśleć czy na pewno chce tam iść… Przez chwile uznałam że nie ma to sensu, ale w końcu ruszyłam dalej. Wszystko wyglądało podobnie jak wtedy… Może tylko drzewa więcej zżółkły, a niektóre już opadły. 
Już w oddali zauważyłam jego sylwetkę stojącą w tym samy miejscu… Kiedy już byłam na tyle blisko, zauważyłam że stoi tyłem. Chyba wie że już jestem, bo odwrócił głowę delikatnie przez ramie a następnie całe ciało.
- Łał, przyszłaś… Zanim cokolwiek powiesz, zanim zaczniesz wyzywać mnie od debili, idiotów i chuji to chciałbym ci powiedzieć jedno… Przepraszam! I wiem, że to nie wynagrodzi ci twojego cierpienia, nie chcę się również usprawiedliwiać mimo tego, że nie wiem jak dowiedział się o tym Deidara. Zrozumiem jeżeli nie będziesz chciała mi wybaczyć, ale naprawdę nie chce żebyśmy byli w takich stosunkach. Zależy mi na tobie Ama… Jak na dobrej koleżance którą byłaś, kiedy byliśmy bachorami... I dlatego, że mi zależy nie chcę narazić cię na kolejne cierpienie. Dlatego chciałbym, żebyśmy spotykali się tak samo jak teraz, bez głupich plotek, które mogłyby cię urazić. Tylko musisz mi powiedzieć, że chcesz... Równie dobrze możesz uznać, że się przed tobą błaźnie, albo to wszystko tylko na pokaz...- Cała moja ochota by mu przyłożyć opadła, zatkało mnie... Kiwnęłam głową nie patrząc na jego piękne oczy, odkręcając głowę w bok. Czułam jak po woli się do mnie przesuwa i całuje mnie w czoło, tak delikatnie i pociągająco… -Nawet nie wiesz jak wtedy potrzebna była mi taka osoba jak ty… Do zobaczenia jutro-dodał oddalając się i zostawiając mnie pośród drzew i tajemniczego nastroju...

 ___________________________________
Emi i Melodi: Witamy wszystkich! :) Mamy nadzieję, że jesteście ciekawi następnych losów naszych bohaterów i będziecie czekać na następny rozdział :) Powiemy tylko, że będzie się działo! 
W komentarzach czekamy na Wasze opinie dotyczące tego wpisu!
Pozdrawiamy :)







3 komentarze:

  1. Wow, wszystkiego bym się spodziewała, ale że wojna? Ale jak to? Szkolenie? No, ciekawie, ciekawie...
    Ciekawe w kim zobaczą tą czakrę, i co tak naprawdę knuje ta szkoła. Mam nadzieję, że Miyu i Ama się dowiedzą. Niech nie zginą w tym gabinecie dyrekcji xd
    Deidara i Miyu, omomom <3 Nie rozumiem Deidary - dopiero co wkopał ją przed rodzicami, a gdy ona go spoliczkuje to ją całuje. A Miyu topi jego telefon, no... wybuchowa parka :3 Ciekawe co będzie dalej...
    Sasori i Amane też słodcy, Sasori chyba nie wie jak łatwo zranić Amę :c Niech ją pocieszy, no.
    Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybciej niż ostatnio!
    Pozdrawiam,
    Foyu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ! Znowu wojna .? Czyżby Miyu i Deidara coś coś :D<3 Mam nadzieję, że tak ^.^ Trochę są dziwni.... No, ale fajnie w końcu yyyy.... Są oryginalni i nietypowi :D Sasori..... Amane...... Nie spodziewałam się tego po nich . No cóż czytam od niedawna, ale podoba mi się ^.^. Jak na razie czekam na dalsze losy. I zapraszam do mnie :http://kushina-live-story.blogspot.com
    Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wojna?! Co wam wpadło do głowy! Szaaloone *.* Romanse, romanse uhuhuu... Deidara i Miyu? czy to będzie dłuższy związek, czy zauroczenie? Tyyyle pytań! Sasori z Amane... też cudo *.* Czekam na następne notki, mam nadzieję, że szybko się pojawią : ) Duuużo weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń