Informacje

!Blog nadal jest w budowie!

Informacje

Aktualizacja.29.07.2013r.
Zaszły małe zmiany w kartach: "Nauczyciele i inni"

21 sierpnia 2013

Rozdział 3. Drugie oblicze


„Raz dwa trzy, raz dwa trzy” te słowa przyprawiają mnie o dreszcze. Próby do poloneza zaczęły się dopiero przed kolacją, potem dowiemy się z kim będziemy tańczyć. Anko ma połączyć nas w pary, bo jak na razie nasze próby wyglądają tak samo… Każda „para” składała się z przyjaciół- dziewczyna z dziewczyną i chłopak z chłopakiem... Oczywiście zdarzały się pary mieszane, ale te były jednak rzadkością. 
Była to nasza 4 próba a ja już mam dość! Jestem taka zmęczona, że moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Ledwo weszłam na trzecie piętro. Kochane łóżeczko... Zanim się jednak położę wezmę szybki prysznic. Gdybym teraz odpoczęła, nie wstałabym. Odświeżenie dobrze mi zrobi, nawet bardzo. Zdjęłam mokre, spocone rzeczy z ciała i weszłam pod prysznic… Czułam jak malutkie krople spływają z mojego ciała, dając mi rozluźnienie i komfort... Tego było mi trzeba najbardziej po ciężkim dniu. Wytarłam szybko nagie ciało i założyłam świeże ubrania . Poczułam się jak nowo narodzona. Łóżko - najbardziej potrzebna mi teraz rzecz do szczęścia. Położyłam się na miękkim materacu. Wszystko pięknie, słońce wpadało przez okno, do środka pokoju nagrzewając go miłosiernie. Panuje kojąca cisza, którą od czasu do czasu przerywał niedrażniący śpiew ptaków.  Powoli już nawet tych niewielkich istot nie słyszałam…

>>> KLIK <<Polecamy melodię do dalszego czytania ;) związku że ma długi wstęp <taką tak jakby pauzę, prosimy przewinąć
Dookoła jest jakaś polana otoczona lasem… Co ja tu robię? Poranna zorza, trawa pokryta rosą wszystko takie inne, dziwne, tajemnicze i tak jakby nowe. Stałam sama na środku tej łąki. Słonce schowało się za chmurami, poczułam niepokój. Wyczuwałam na sobie wzrok... To straszne, ktoś mnie obserwuje! Zamknęłam oczy, ale na chwilkę - zaraz otworzyłam. Tak zwane, mrugniecie. Po otworzeniu, na początku nie dowierzałam. Stałam twarzą w twarz z nią… Jej oblicze tak dawno niewidziane przeze mnie, było trochę wstrząsające. Ten widok wywołał straszliwy ból. Te jakże znane rysy twarzy, nos, usta, oczy, ale jednak coś obcego. Uśmiechała się do mnie, dotknęła ręką mojego policzka i zaczęła powoli biec, co jakiś czas odwracając się w moją stronę wołając moje imię. W pewnym momencie poczułam jakąś radość, jak dziecko witające ojca, który wrócił z wojny. Nie da się tego opisać co dokładnie poczułam.:
- Amane, chodźmy … - Już chciałam pobiec, dogonić ją, przytulić, gdy nagle poczułam że nie mogę iść... Po prostu nie mogłam ruszyć się z miejsca, a ona nadal mnie wołała, uśmiechając się jak wtedy, gdy mogła przeczytać mi bajkę na dobranoc, tak samo jak dałam jej narysowany prze ze mnie pierwszy rysunek , jak uczyłam się jeździć na rowerze… :
- Mamo zaczekaj na mnie nie zostawiaj mnie, nie chce być znowu sama… - Nie mogłam zrobić kroku, jakby ktoś trzymał mnie i nie pozwolił ruszyć dalej. Zaczęłam ją wołać, żeby mi pomogła, ale czułam jak mój głos zanikał, nie mogłam nic powiedzieć.. A ona powoli oddalała się na moich oczach. Znów w moim sercu zagościła pustka.
- Ama, wstawaj mamy spotkanie związane z polonezem, nie pamiętasz już? - Obudził mnie głos Miyu, jak zawsze ma wyczucie czasu. Po upomnieniu mnie, wróciła do dalszego szykowania:
- Już wstaje, spokojnie. - Odpowiedziałam, chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Przez chwilę jeszcze leżałam i patrzyłam w sufit rozmyślając nad moim dzisiejszym snem. Ta kobieta... Moja mama, nie śniła mi się już od jakiś kilku lat. Czyżby moje koszmary zaczęły wracać? Wzięłam głębszy oddech, po czym ociężałym ruchem wstałam z łóżka…  :
-Obym nie trafiła na któregoś z tych baranów. - Warknęła Miyu szukając czegoś w swojej szafie. Jak zawsze musi zacząć ich temat i chociaż bardzo nienawidzi tych ludzi, to przynajmniej raz dziennie musi ich obgadywać...: - Jak któryś z nich będzie moim partnerem to uduszę go gołymi rękoma. - Po chwili dodała, lekko zażenowana całą sytuacją poloneza i najwyraźniej nie mogła czegoś znaleźć, bo nerwowo przerzucała rzeczami na lewo i prawo, wyrzucając je po kolei z szafy. Nie należała do czyścioszków… Na początku nikt nie wierzy, że jest taką bałaganiarą, gdyż z wyglądu jest zawsze zadbana, delikatnie umalowana i wszystkie jej części stroju były perfekcyjnie dopracowane, wyprasowane i zapięte. :
-Miyu czego szukasz? - Spytałam widząc jak powoli traci cierpliwość. Jak każdy wie nie należy do osób spokojnych i cierpliwych. Spojrzała na mnie, później na rzeczy które wyrzuciła z szafy, jakby to w właśnie w nich szukała odpowiedzi. :
-Widziałaś gdzieś płytę DVD? Z tego co pamiętam była podpisana „Zdjęcia szkolne” czy jakoś tak… Może przypominasz sobie jak Tsunade kazała mi robić te cholerne zdjęcia za kare? Miałam na imprezach szkolnych dokumentować wszystkie zdarzenia i dziś chciała je odebrać. Przecież ona mnie zabije jak jej tego dziś nie dam. - Widziałam lekką panikę w jej oczach, mimo tego nie wpadała w furię. Ach ta Miyu zawsze nie odkłada rzeczy na swoje miejsce, a później ich szuka.
-Czy to jest ta płyta, która leży na twojej szafce obok łóżka? - Mimo, że znałam odpowiedz na to pytanie postanowiłam się upewnić. Wstałam z łóżka, wzięłam płytę do ręki... Faktycznie była podpisana tak jak mi Miyu mówiła. Podałam jej płytę i lekko się uśmiechnęłam. W oczach Miyu znów można było dostrzec spokój.
-Ama co ja bym bez ciebie zrobiła? - Uśmiechnęła się do mnie ciepło, ale ten uśmiech zaraz zniknął z jej twarzy, gdy zaczęła mi się dokładniej przyglądać. - Coś się stało, bo wyglądasz jakbyś miała zaraz się rozchorować. - Miyu zawsze dostrzegała, gdy mnie coś gnębiło nie da się tego przed nią ukryć nawet jeżeli bardzo bym się starała. Zna mnie jak nikt, właściwie traktujemy się jak siostry. Nie mam bliższej rodziny takiej jak dziadki, bynajmniej ich nie pamiętam… Jedni ze strony taty zmarli gdy miałam 6 lat. Najpierw babcia później dziadek... Co do rodziców mamy to niezbyt ich pamiętam… Nie byli zadowoleni z związku taty i ich córki, więc kontakt był słaby. Czasem naprawdę wydaje mi się że Miyu jest moja rodziną, tak też się traktujemy… Wzrok brązowowłosej był cały czas skierowany ku mnie z przejęciem. Już teraz wiem, że rozmowa mnie nie ominie, uśmiechnęłam się nieszczerze i spojrzałam przez okno.
-Jeżeli przeszkadza ci ten bałagan co przed chwila zrobiłam, to nie martw się. Jak tylko wrócimy ze spotkania z Anko, posprzątam to… - Powiedziała błądząc wzorkiem po pokoju. Sprzątanie nie należy do czynności, które lubi wykonywać. Samo wypowiedzenie tego słowa wydaje się być dla niej bardzo niekomfortowe.
-Nie, nie chodzi mi o ten bałagan, przywykłam. - Gwałtownie odpowiedziałam… Nie mam chęci rozmawiać o moim śnie, a właściwie koszmarze. Co tu dużo mówić? Sny, w których występuje Mia, nie są z reguły miłe, nic chyba dziwnego… Po minie Miyu można było wywnioskować, że nie zostawi tego tak łatwo, martwi się… Wyprzedziłam jej jakiekolwiek pytanie typu „To co się stało?”. - Śniła mi się mama i to nie był dobry sen… - Miyu dobrze wie, że słowa takie jak „nie martw się” nie zadziałają, a przy okazji mnie rozdrażnią. Wie, że nie lubię jak ktoś się nade mną użala i pociesza. Wstała z dywanu na którym jeszcze kilka minut temu klęczała zawzięcie szukając zguby i podeszła do mnie, bez jakiegokolwiek zbytecznego słowa… Stanęła przede mną i przytuliła, tak po prostu… Poczułam pewną ulgę, chyba bardzo mi jej brakowało. Zawsze wiedziała co robić w takich sytuacjach, gdzie inni ludzie pocieszali mnie na wszelkie sposoby tłumacząc, że z czasem będzie lepiej. Stałyśmy tak jeszcze przez jakąś krótką chwilę po czym Miyu uśmiechnęła się do mnie i poprawiła ubranie, które właśnie miała na sobie. Co jak co, ale jej uśmiech był przepiękny i taki promienisty. Nie mówię tu o codziennym zwykłym i przereklamowanym uśmieszku, lecz tego prosto z serca.
- Chyba musimy iść… - Powiedziałam jakże spokojnym tonem. Spojrzała na mnie i potrząsnęła delikatnie swoją głową. Udałam się w stronę drzwi, zaraz za mną Miyu, zamykając je za sobą .Z prowokującej ciszy, znów rozwinął się temat pogody w drodze do salonu, gdzie miało się odbyć dobieranie par.

Nawet nie wiem kiedy a już stałyśmy przed wejściem do pokoju dziennego. Anko już tam stała z lista par w ręku. Zajęłyśmy wolne miejsca i czekałyśmy na resztę osób. Z niecierpliwością oczekiwałyśmy na spóźnialskich, gdy tylko dotarli, Anko raz jeszcze przejrzała papiery…
-A więc tak, nie będę owijać w bawełnę, bo wiem, że chcecie jak najszybciej usłyszeć z kim tańczycie i iść do pokoju zwłaszcza , że dziś był bardzo trudny dzień. Nie tylko dla was, bo również ja odczułam zmęczenie. Na początku nie chce słyszeć  o zmianach swoich partnerów. Żadnego przekupstwa, maltretowania czy innych rzeczy do których jesteście zdolni... - W tym momencie jej wzrok przeniósł się na grupę Akatsuki, którzy najwidoczniej mieli jej słowa głęboko w poważaniu. Jak zawsze - zero szacunku dla osoby starszej...  Każdy lubi ją za jej konkretność, tylko ona nie „mydli nam oczu”, więc nie wiem dlaczego oni traktują ją jak popychadło. Według Anko, było coś albo białe, albo czarne bez zbędnych przemyśleń i kombinowania…
- Za chwile usłyszycie imię swojego partnera po czym będziecie mogli iść do pokoi. Pierwszą parą jest Hinata i Shikamaru. Oczekuje od was pełnego zaangażowania, determinacji i powagi podczas pobytu Hokage.To też tyczy się każdego. - Powiedziała stanowczym tonem przejeżdżając wzrokiem po wszystkich tu obecnych. Rozejrzałam się... Moją uwagę zwróciła wystraszona, a jednocześnie zawstydzona szatynka o jasnych oczach. Z daleka dało się zauważyć jej lęk przed prowadzeniem całego "przedstawienia"...
- Następne pary to, Amane i Itachi, Temari i Neji, Shino i Alice, Hidan i Sakura, Aria i Gaara, Tenten i Sai, Konan i Jugo, Karin i Tobi, Shiru i Lee, Lucy i Sasori, Megan i Naruto, Ino i Deidara oraz Miyu i Yahiko. Sprzętem i dekoracjami zajmą się Sasuke, Shino, Kiba, Suigetsu oraz Kankurou. Próby jutro zaczną się od godziny jedenastej rano, w związku, że zostało nam niewiele czasu wszystkie inne zajęcia lekcyjne będą odbywać się od ósmej aż do czasu rozpoczęcia prób. Spodziewam się pytań typu „Czy będą przerwy?” już teraz odpowiadam – naturalnie, będą przerwy. To wszystko, wracajcie do swoich zajęć. Życzę miłego dnia. - Anko zajęło kilka sekund wyjście z pomieszczenia, jakby chciała uniknąć jakichkolwiek dodatkowych pytań… W pomieszczeniu zapanował gwar i zamieszanie, słychać było tylko jakieś szepty i niezadowolenie innych. Itachi mój partner do poloneza, zabawne… W sumie domyślałam się, że trafie na jednego z chłoptasi z paczki Akatsuki. Zawsze miałam „szczęście” do takich typu rzeczy… Miyu stała i nie dowierzała. Już sobie wyobrażam jak ona będzie tańczyć z Yahiko. Ja jakoś to przeżyje, ale nie ona. Nie da za wygraną, jednymi słowy trafił swój na swego. Widać było „gołym okiem” jak robi się czerwona ze wściekłości. Nie jedna dziewczyna zapewne na jej miejscu skakałaby z radości, ale nie ja i Miyu. Zawsze zastanawiałyśmy się co te dziewczyny w nich widzą? Ładną buzię? To żałosne, że są aż tak płytkie. Przecież oni wyraźnie je spławiają, bądź wykorzystują do własnych celów. Zachowują się jakby nie miały honoru, a może właśnie tak jest? Całe moje przemyślenia przerwały prowokujące spojrzenia Akatsuki, którzy również nie byli zadowoleni. Wydaje mi się, że nawet nie chcą uczestniczyć w tych zabawach. To jedyna rzecz z którą się z nimi zgadzam… Tylko czekałam na jakiekolwiek obelgi z ich strony, czy komentarze Miyu, na temat całego „przedstawienia”, a z pewnością niedługo padną…
- Ama powiedz, ze się przesłyszałam! Może to zmęczenie tak na mnie działa i już mam jakieś zaburzenia słuchu… Jedno jest wiadome, nie będę tańczyć z tym baranem, koniec kropka. - Jak ja ją dobrze znam... Wiedziałam, że zaraz go obrazi. Nie umie się powstrzymać, żeby im nie ubliżyć, w sumie robią tak samo. Ja wole powstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy, bo i one by nic nie dały. Uważam, że jak jest inteligenta osoba to na ich zaczepki nie powinna zwracać uwagi. Często gryzę się w język, żeby najzwyczajniej nie wybuchnąć, nie pokazać im mojej jakiejś słabości, ale to z każdym dniem robi się coraz trudniejsze...
 Zbliżała się godzina dziewiętnasta trzydzieści, czyli czas na kolację. Jestem taka głodna... Mój żołądek domaga się jedzenia od kilku minut. Szybko złapałam rękę Miyu zapobiegając jakiejś bójce ze strony jej i szkolnych „bohaterów”… Poszłyśmy do stołówki i zaczęłyśmy nakładać sobie jedzenie. Nie należymy do osób co jedzą mało. Wręcz przeciwnie, wystarczy spojrzeć na Miyu niosącą przynajmniej 7 kanapek na śniadanie, niemożliwe? A jednak… Jej figura wszystkiemu zaprzecza, na tyle zjedzonego jedzenia wygląda świetnie, naprawdę. Jest chuda i dosyć niska, w ogóle nie widać po niej, że je aż 7 kanapek. Ja nie jestem lepsza. Również lubię zjeść i to porządnie, podjadać i nie ograniczam się z jedzeniem. Nie dbam o figurę jak reszta pustych dziewczynek dla których wygląd zewnętrzny jest najważniejszy. Babcia zawsze się śmiała, że mam dziurę w brzuchu przez którą wypada mi całe zjedzone jedzenia, dlatego jestem szczupła. Bardzo mi jej brakuje, ale cóż taka kolej rzeczy, ktoś się rodzi a ktoś umiera. Szybko nałożyłam na tackę pięć kromek chleba, jakąś wędlinę, jogurt i owoce, oprócz tego herbatę słodzoną jak zawsze dwie łyżeczki. Usiadłam do stołu przy którym już czekała na mnie Miyu. Widziałam spojrzenia innych dziewczyn na nasze jedzenie, nic chyba dziwnego skoro one głodzą się by na siłę dążyć do ideału. Wydaje mi się, że bardziej chcą się KOMUŚ podobać niż sobie. Na pewno odmawiając sobie tylu rzeczy nie czują się za dobrze. W końcu jest mało osób które nie lubią słodyczy. Jakie one są głupie, przecież trzeba jeść! Nie rozumiem tego i bardzo im się dziwię ich podejścia do życia. Może zakończę ich temat, bo za każdym razem poruszając go, nie odpowiadam sobie na proste pytanie „Po co to robią?”.
- Głupie dziewczyny! - Już na samym początku skrytykowała ich Miyu, nie dziwię się jej w żadnym wypadku, bo to, że się głodzą jest chore. - Widzisz ile one mają na talerzach? Maksymalnie z 2 małe kanapki bez żadnych dodatków typu jogurt. Pfff… To ja już w trzeciej klasie podstawowej jadłam z 5 kanapek na na śniadanie! - Miała racje, wszystkie dziewczyny ostro przesadzają. W miarę szybko zjadłyśmy i wyszłyśmy ze stołówki , udając się w stronę pokoju. Oczywiście jakby emocji było nam mało, po drodze spotkałyśmy szkolnych herosów. Mijając ich czułam na sobie ich spojrzenie. Czekałam, aż któryś z tych baranów mnie zaczepi. Co dziwnego, żaden nawet palcem nie kiwnął by się na mnie wyżyć. Odkąd pamiętam nasze relacje już takie były. Nie pamiętam od czego to się zaczęło od czego zapoczątkowały się wojny. Po prostu odkąd pamiętam, już tak jest.
Ten dzień chyba nie jest tylko dla mnie trudny, ale również dla innych. Jak popatrzę sobie po niektórych minach, również nie są w humorze. Miyu szybkim, dynamicznym krokiem przeszła obok Akasi, chyba żeby pokazać im ich miejsce. Zawsze taka była. Lubi się lekko wywyższać. Czekała, żeby na ich jakiekolwiek słowo cięto odpowiedzieć. Wiedziałam, że odkąd ich zobaczyła, w jej głowie układało się wiele słów, którymi mogłaby ich obrazić.
Nie szłyśmy wolno tak jak zazwyczaj. W miarę szybko znalazłyśmy się już pod pokojem 108. Miyu wyciągnęła kluczyki i otworzyła drzwi. Za oknem widać było jak robi się powoli ciemno… Można było zobaczyć zza szyby palące się już latarnie. Wieczory już niebyły takie jak w lipcu - ciepłe, że miło siedziało się na chodniku nagrzanym słońcem. Nie powiem, nie jest zimno, ale to już nie to, co w wakacyjne wieczory. Miyu poszła się wykapać, więc przez jakieś najbliższe 30 minut nie wyjdzie z łazienki. W pokoju nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Sen, a właściwie koszmar dawał mi cały czas coś do myślenia. Może to miało być jakieś ostrzeżenie? Może coś się wydarzy złego i mama chciała mnie ostrzec? Jedno jest pewne, nie dowiem się tego... Nie zadzwonię do niej, nie napiszę listu by zapytać o co chodzi. Udałam się w stronę okna i przez chwilę patrzyłam co dzieję się po drugiej stronie. Po kilkunastu sekundach podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej luźną szarą bluzkę i leginsy. Założyłam ubrania na siebie, włożyłam i zawiązałam buty następnie wstałam i wyszłam… Zawsze gdy mam wiele spraw, gdy muszę podjąć ważną decyzję, przemyśleć pewne sprawy -biegam. Jest to dla mnie najlepsze rozluźnienie w takich sytuacjach. Całe szczęście, że w tym akademiku można opuszczać pokoje nawet jeżeli jest cisza nocna. Ta zaczyna się u nas o godzinie 22:30. Z tego względu różni się od innych szkól z internatem. Możemy wychodzić na zewnątrz dlatego, że kręci się po cały terenie ochrona. Stoi na granicach terenu szkoły po to, żeby nikt nie uciekł, to chyba jasne… Włożyłam słuchawki w uszy i udałam się w kierunku parku, który znajduje się dookoła szkoły. Wieczór to chyba jedyna pora, w której mi się podoba… Latarnie oświecały ścieżki i drzewa, od czasu do czasu można spotkać zakochanych, lecz również tych, którzy ćwiczą, czy po prostu chcą się wyciszyć. Jednak dziś to raczej nikogo nie będzie ze względu na zmęczenie… Uwielbiam biegać, gdy tylko mam czas, to właśnie robię. Mijam puste ławki błyszczące się pomalowanym lakierem, od którego odbija się światło lamp. Ten spokój i cisza, która unosi się w powietrzu nocy. Wspaniałe uczucie, takie kojące. Wiatr od czasu do czasu poruszał gałęzie, na których liście zaczęły żółknąć. Przez chwile poczułam na całym ciele podmuch chłodniejszego powietrza, który zostawił na nim gęsią skórkę. Stanęłam przez chwilę i sprawdziłam godzinę, jest dwudziesta druga, pięćdziesiąt cztery, chyba muszę powoli wracać. Jutro czeka mnie kolejny dzień, z pewnością męczący… Wolnym tempem ruszyłam w stronę szkoły. Znajdowałam się dokładnie w środku tego sztucznego lasu. Miyu zawsze pytała czy nie boje się kręcić sama w parku, czy na mieście. Odpowiedz brzmi – nie. Nie ma się czego bać… Tak wiem, wiem są różni ludzie, mogą zrobić mi krzywdę, ale jakoś nie czuje lęku. Wracając do akademiku, dostrzegłam sylwetkę jakiejś osoby, siedzącej samej na ławce. Łokcie miała oparte na kolanach a twarz schowaną w dłoniach. Może potrzebuje pomocy? Nie podarowałabym sobie, jeżeli coś by się komuś stało, a ja przeszłabym bez żadnych emocji i nie udzieliła pomocy. To chyba ludzkie… Szybszym krokiem zbliżałam się w stronę nieznajomego albo może nieznajomej. W sumie ciemna sylwetka przypomina bardziej ciało mężczyzny… Nieznajomy, gdy tylko usłyszał, że się zbliżam obrócił głowę w moją stronę. Już nie mogłam się wycofać. Z każdym krokiem byłam coraz bardziej pewna kogo widzę… Dzielił nas tylko mały kawałek trawnika. Tak to jest Sasori, Sasori Akasuna. Co on robi o tej porze w tym miejscu? Zwłaszcza, ze jest tu sam, bez swoich kolegów. Podeszłam bliżej, a on nie odciągał ode mnie wzroku. Wszystko widziałam dokładnie i nie ma wątpliwości, to on. Wszędzie poznałabym te rozczochrane, czerwone włosy i głębokie, czekoladowe oczy. Niepewnym krokiem podeszłam w jego stronę. Czekałam jak zacznie mnie wyśmiewać, obrażać… Jego twarz… Jest zupełnie smutna, gołym okiem widać, że go coś trapi. Pewnie dlatego siedzi tu sam. Praktycznie byłam przed nim, a on nadal nie odezwał się słowem, patrzył tylko spokojnie w moją stronę, prawdopodobnie obmyślając jak mnie urazić...:
- Siadasz? - Zapytał nagle. Dziwne, nie powiedział nic typu „Ama sieroto, zgubiłaś się? A może Miyu wywaliła cię z pokoju?”. To w jaki sposób powiedział było miłe... Nie dostrzegłam żadnej arogancji czy sarkazmu. Niewiele myśląc usiadłam obok chłopaka.
- Jeżeli masz zamiar mnie obrażać… - Powoli zaczynałam wstawać z ławki, aż nagle poczułam delikatna dłoń na mojej dłoni. Nie wiem jak to rozumieć, ale chyba chcę żebym została. Powoli znów usiadłam na ławce. Nie patrzył się w moją stronę, odwrócił wzrok...
- Ładna noc, prawda? - Zaczął, jakby nigdy nic. Jakby nie pamiętał tych wszystkich obelg skierowanych z jego ust na mnie… Nie ważne, babcia zawsze mówiła że ludzie się nie zmieniają, ale czy na pewno?  Spoglądałam na jego twarz, która aktualnie skierowana była na kilka drzew przed nami. Rzeczywiście jest tak jak mówią... Jest przystojny i wydaje się być idealny z każdej strony. Rozczochrana czupryna, zdecydowanie dodaje mu uroku, przez co przez chwile nie mogłam oderwać od niego wzroku. Potrząsnęłam lekko głową, zaraz odwracając wzrok na roślinność przed nami. Ciekawi mnie co on tutaj robi o tej porze... Raczej nie poszedłby pobiegać, to zdecydowanie nie w jego stylu... Chociaż sądząc po tym co się teraz dzieje, to sama nie wiem co myśleć... Szybko przypomniałam sobie jego pytanie:
- A tak... Rzeczywiście ładna, ale co ty tutaj robisz? Zdaje sobie sprawę, że mogłeś pójść się przejść, ale znam cię na tyle, żeby domyśleć się, że wolałbyś leżeć w wygodnym łóżku, niż na zimnej ławce. - Powiedziałam spokojnym tonem, ignorując jego zdziwione spojrzenie. Powiedziałam coś nie tak? Może nie znam go jak inni z Akatsuki, ale dobrze wiem i on też, że po takim dniu tylko Amane Mori pójdzie się jeszcze wymęczyć na zewnątrz. Nagle jego piękne tęczówki patrzyły się tylko i wyłącznie na mnie… Nie wiedziałam co robić, poczułam coś innego niż wieczną wojnę z nimi.
- Czy miałaś kiedyś uczucie, że tracisz kogoś, na kim bardzo ci zależy? –Nie powiem zaskoczyło mnie to pytanie… Od razu na myśl nasuwały mi się osoby, które mnie zostawiły bez słowa pożegnania, jakbym była zabawką, która po znudzeniu zostaje rzucona w kąt. Widziałam co czuje, może nie tak dokładnie, ale to jest takie cholerne uczucie… Odwróciłam wzrok, teraz ja patrzyłam się w drzewa przed nami. Wiatr nawet przestał kołysać liśćmi… Nastała niezręczna cisza, wiedziałam, że muszę ją przerwać odpowiedzieć na pytanie, jego pytanie. Osoby która naglę stała się bliższa…
- Wiem co czujesz… Boisz się, że osoby na których ci najbardziej zależy, zostawią cię. Osoby, które kochasz… Boję się zaufać ludziom, bo wiem, że prędzej czy później mnie zostawią, w taki czy siaki sposób, bez słowa pożegnania. Zostawiają za sobą ogromny ból, który nie daje o sobie zapomnieć… Piętnaście lat temu zginęła moja mama… -Tu przerwałam, czułam jak ból zaciska mi serce, jak nie mogę wykrztusić słowa. Patrzył się na mnie jakbym w jakiś sposób mu pomogła, oczy miał pełne zrozumienia, mądre i takie smutne.
-Przykro mi… - Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, tak jak kiedyś gdy byliśmy mali. Byliśmy kiedyś przyjaciółmi z piaskownicy. Czułam jak łza spłynęła po moim policzku, a on patrzył na mnie pełen zrozumienia. Nagle w jednej chwili tak wiele nas łączyło…
- Nie potrzebnie. –Nie wiele myśląc odpowiedziałam, nie chcę jego współczucia ani nikogo innego. To się stało i żadne „Przykro mi” nie wróci jej życia.
- Moi rodzice… Mama odchodzi do jakiegoś faceta tylko dlatego, że ma więcej kasy. Wiem jak lubi luksusowe życie, ale… Ona z nim sypia, nie wiem co mam myśleć. Wiem, że źle postąpiła, ale tata również robił tak wiele rzeczy, które raniły nas tak bardzo… Ona zaszła z nim w ciąże, a ja jestem chyba zagubiony… Mam wybierać i za cholerę nie wiem co robić, jestem taki bezsilny. Wybrać miedzy mamą a tatą. Do tego moja młodsza siostra, strasznie zamknęła się w sobie. To nie jest już to samo uśmiechnięte dziecko co jeszcze kilka tygodni temu. W domu są prowadzone wieczne kłótnie, których na żaden sposób nie można przerwać. – Tu mnie zatkało, nie wiedziałam co powiedzieć. Czy mam mu powiedzieć, ze wszystko będzie dobrze, czy po prostu przytulić… Widziałam jak jego oczy są pełne bólu i smutku. Gołym okiem widać jak bardzo jest zagubiony. Niby sprawy między rodzicami, ale jakże wpływają na resztę rodziny. Nie wiele myśląc przytuliłam go, może nie powinnam, ale nikt nie powinien być sam na sam z problemami. Jego przyjaciele, jak można zostawić go samego z problemami. Gdyby nie Miyu nie dałabym rady, nie podniosłabym się i zaczęła żyć od nowa.
- Zawsze możesz ze mną porozmawiać, jeżeli tylko będziesz chciał. – dodałam jakbym poczuła potrzebę, aby mu pomóc. W jednej chwili byłam gotowa wybaczyć każdą obelgę i jakąkolwiek krzywdę jaką mi wyrządził. Przez dłużą chwilę jeszcze byliśmy tak blisko siebie-przytuleni.
- Chyba muszę już iść, bo Miyu będzie się martwić. – Spojrzał się po czym potrząsnął głową. Był taki inny niż zwykle, dostrzegłam to czego inni za zwyczaj nie widzą. To był prawdziwy on, Sasori, który jest wrażliwy i uczuciowy, a jednocześnie taki przystojny - ideał… Wstałam i zaraz za mną czerwono włosy. Szliśmy w stronę akademiku, sami, w ciszy którą zakłócał od czasu do czasu szelest liści. Mijamy pusty korytarz, który rozświetlało światło księżyca. Odprowadził mnie do samych drzwi mojego pokoju. Zanim weszłam spojrzałam jeszcze raz w jego oczy. Bez żadnych słów pocałował mnie w czoło, tak po prostu…
- Dziękuje - Dodał lekko nieśmiałym głosem. Widać jego zmęczenie i troskę. Czułam tak dawno zapomniane uczucie. Serce zabiło mi mocniej, krew szybciej płynęła w żyłach. Po czym odkręcił się i poszedł w stronę własnego pokoju. Odprowadziłam go wzrokiem do momentu, aż znikł mi z oczu. Wróciłam do pokoju. Na szczęście, Miyu już spała… Widać było, że czekała na mnie tylko zasnęła ze zmęczenia. Poprawiłam jej kołdrę tak, aby nie zmarzła. Wykąpałam się i położyłam do łóżka. To uczucie nie dawało mi spać. Sasori - taki inny, wrażliwy i czuły. Przez większy moment nie dawał mi spokoju, myślałam o nim i nie mogłam przestać. Po dłuższym czasie zasnęłam… 
-----------------------------------------

Emi i Melodi: Witamy! :) Kolejne rozdziały coraz dłuższe... :d Piszcie w komentarzach jak się podobało ;)

10 sierpnia 2013

Rozdział 2. Powrót do codzienności



Wszystko już spakowane, walizki w bagażniku…  Tak się cieszę, że wsiadłam już do auta, które zawiezie mnie do szkoły. Pewnie przez tę pogodę, która jest na zewnątrz.  Usłyszałam jak szofer zapalił silnik w samochodzie. Po szybie spływały krople deszczu. Obraz taty rozmawiającego przez telefon, machając mi na pożegnanie, powoli się rozmazywał.  Nie lubię pożegnań to chyba normalne. Żaden człowiek nie lubi się żegnać, w końcu to nie jest tak daleko, będę wracać na weekendy… .Mijałam miasto, miejsca, które wiąże tyle wspomnień - tych złych jak i dobrych..
Właśnie mijam miejsce, którego zwykłe jest omijane przeze mnie jak tylko się da. Jest to miejsce, które przez wiele lat śniło mi się po nocach. Jest to skrzyżowanie… Dla większości miejsce jak każde inne. Dla mnie koszmar, pustka, żal i wspomnienia - złe wspomnienia… Tu właśnie tu, piętnaście lat temu zginęła pewna osoba. Miała na imię Mia, kobieta, matka, żona, koleżanka z pracy. Zwykła osoba, ale nie dla mnie. Była to moja mama… Od tego czasu moje życie zmieniło się dogłębnie. Tata nie mógł się z tym pogodzić i zaczął więcej pracować, tak, że nie ma go w domu praktycznie zawsze.  Oddaliliśmy się od siebie i to kolosalnie. Nie mamy wspólnych tematów do rozmów. Głównym tokiem w domu jest szkoła. Nigdy nie rozmawialiśmy o moich zainteresowaniach.. Nie chce się użalać nad sobą…
Najgorsze było wysłuchiwanie wszystkich znajomych i dalszej rodziny jak jest im przykro z powodu wypadku. Nie tylko mnie to bardzo denerwowało, ale również tatę. Nie raz widziałam, że nie odbierał telefonów, nie dziwię się mu. Każda rozmowa wyglądała podobnie nic nie wnosiła, a „rozdrapywała rany”. Także temat Mii w domu jest zamknięty i każdy kto bywa czasem u nas, nigdy go nie porusza.
Pogoda nie zapowiadała się dobrze, w ogóle nie przestaje padać. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się że jeszcze bardziej zrobiło się pochmurnie. Ciemne burzowe obłoki każdego wprowadzały w zły humor…
-Jesteśmy już na miejscu. Powiedział szofer, przerywając moje rozbiegane myśli. Spojrzałam na niego, chyba lekko zaskoczona. Wyszedł pierwszy z auta i otworzył mi drzwi. W ręku miał parasol i trzymał go tak, abym nie zmokła.: -Walizki zaniosę na górę. - Dodał miłym tonem. Nie odpowiedziałam nic, przytaknęłam… Weszłam szybszym krokiem do środka ze szczyptą gracji. Było tu sporo osób, nowi żegnali się z rodzicami starsi z resztą też.. Zza tego wszystkiego wyłonił się widok Miyo kłócącej się z chłoptasiami z paczki Akatsuki. Ten widok nie jest mi obcy, czasem myślę że moja przyjaciółka nawet to lubi, że to jej hobby. Większość osób dziwi się, że się przyjaźnimy. W brew pozorom bardzo dobrze się dogadujemy nawet lepiej jak nie jedno małżeństwo. Miyo znam od bardzo dawna, przyjaźnimy się. Gdybym nie mogła się jej wygadać zwariowałabym. Jest wspaniałą osobą. Nie wiele jest osób, którym ufam, jednak ona jest najlepsza i należy do tego bardzo małego grona. Jest dla mnie ważna... Bardzo ważna. Oczywiście jest wybuchowa i wygadana, czasem za bardzo. Mówi rzeczy o których nie powinna mówić, no ale każdy ma swoje wady i zalety. Co najważniejsze jest szczera, potrafi słuchać i nieźle skrzyczeć jeżeli zrobię coś głupiego. Jednymi słowy nie potrafiłabym się na nią obrazić czy znienawidzić. To ona pomogła mi po śmierci mamy. Była wtedy gdy jej potrzebowałam i jest teraz. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Jest ze mną jak jest źle i dobrze, pomaga mi w spławianiu tych chłopczyków z głupiej i pustej paczki, nie powiem jest w tym najlepsza.
-Amaa! - Zawołała mnie Miyo lekko zirytowana. To źle wróżyło, zwłaszcza ,że była z tymi dupkami... : – Wytłumacz tym idiotom, że nie są fajni, ani mądrzy, bo jak ja im mówię to nie rozumieją. - Zabawne, sama Miyu do tych mądrzejszych nie należy, ale z pewnością jest mądra na swój trochę bardziej zakręcony sposób. – Oo no tak, Miyu Umari jest inteligentna. Napisz biografię na pewno będzie niezła komedia. - Powiedział znudzony Deidara. Widziałam jak Miyu zrobiła się czerwona z wściekłości, teraz to już będzie wojna! – Komedia mówisz.. Nie  wspomnę kto rok temu nie zdał! Jeżeli mówimy o komedii to to jest bardzo zabawne i nadałoby się do kabaretu! - W tym momencie Miyu mnie zaskoczyła.. Wiedziałam, że wybuchnie, że to co powie będzie naprawdę niedorzeczne, ale tym razem lekko przegięła. Daidara posłał jej groźne spojrzenie, jakby miał zaraz ją zabić, ale nic nie powiedział. Nastała cisza… W sumie, mnie również zatkało. Musiałam coś zrobić, zanim rozpęta się prawdziwa burza, w przypadku tych dwojga zbieralibyśmy ich z ziemi „oko za oko, ząb za ząb”. Zabawne? Owszem, ale tylko dla osób które nie znają ich relacji. Ta dwójka działała na siebie jak byk na kolor czerwony. Szybko złapałam ją za rękę i wyciągnęłam z „gniazda szerszeni”. Nie dziwie się że Deidara tak się wkurzył, w końcu nie należy do osób przyjmujących krytykę…
- Lepiej chodzimy już rozpakować swoje rzeczy. - Stwierdziłam nie poruszając tematu przedchwilowej sytuacji. Miyu jest mądra i zrozumie, że przegięła  tylko potrzeba czasu. Przez dłuższą chwile szłyśmy tak jakby w transie, ciszy czekając , aż któraś z nas rozpocznie dialog. Weszłyśmy na samą górę, wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni klucz z numerkiem 108, gdy nagle usłyszałam głos Miyu.
- Myślisz, ze przegięłam? - Wiedziałam, że prędzej czy później to pytanie padnie. Znam ją bardzo dobrze, czasem nawet nasuwają nam się te same pytania i myśli.
– Wiesz Miyu, nie będę mówić, że postąpiłaś dobrze tylko dlatego żebyś poczuła się lepiej. Bardzo dobrze wiesz, że to nie w moim stylu. Moim zdaniem przegięłaś i to nieźle, lecz z drugiej strony należało mu się i tym dupkom tylko, że ruszyłaś tę sprawę i wybrałaś najbardziej dotkliwą rzecz, żeby mu dokopać. - Widziałam na minie Miyu, lekkie zdenerwowanie. Mimo wszystko w duchu wiedziała, że postąpiła źle, ale to, że przyzna się do błędu, to wypowiedzenie słowa żalu światła dziennego nigdy nie zobaczy. Taka już była.
– Zostawmy to bez komentarza i nie wracajmy do tego, dobrze? - Bez jej prośby i tak bym już do niego nie wracała, ale mimo wszystko przytaknęłam i otworzyłam drzwi. 

Rozpakowanie zajęło nam trochę czasu. Miedzy czasie rozmawiałyśmy, opowiadałyśmy o wakacjach i wymieniłyśmy się prezentami z nich. Dostałam naprawdę ładną bransoletkę- plecioną, podobno przynosi szczęście. Ciekawe, że ludzie wierzą w takie rzeczy i inne przesądy. Jak dla mnie, każdy ma swoje przeznaczenie i nie ma czegoś takiego jak bransoletki na szczęście…  Ja natomiast dałam jej kilka różnorodnych francuskich olejków do kąpieli, bo dobrze wiem jak lubi się wylegiwać w wannie.
Bardzo brakowało mi jej twarzy, brązowej burzy włosów  i miliony pokręconych pomysłów. Gdyby była razem ze mną, wszystko miałoby zupełnie inny obieg. Oczywiście nie winie jej za to, bo przecież to nie ona decyduje, gdzie wyjedzie cała jej rodzina. Chociaż w sercu, zawsze miałam nadzieje, że spotkamy się chociaż na chwile.
Cały nasz pokój jest taki sam jak rok temu, tylko bardzo dobrze wysprzątany. Wchodząc, zaraz naprzeciwko są drzwi od balkonu, po prawo stoją dwa łóżka i obok nich stoliki nocne. Na lewo od wejścia są drzwi do łazienki. Tam jak w normalnej łazience mamy dwie umywalki - jedna moja druga Miyu - nad którymi wisi duże lustro. Mamy również prysznic, wannę i toaletę. Co do pokoju mamy również oczywiście telewizję. Mieści się ona na lewej stronie od wejścia naprzeciwko łózek oraz duże szafy stojące obok niej. Nasz pokój jest generalnie przytulny, podłoga jest z desek, a ściany koloru żółtego.
Po rozpakowaniu wszystkich rzeczy zeszłyśmy na dół do salonu. Atmosfera jak zawsze, kręci się tu zazwyczaj sporo ludzi. Wszyscy dzielą się na grupki i raczej zawsze trzymają się ze sobą. Wszystkie nowe osóbki na siłę chcą nawiązać kontakt z tymi starszymi, bacznie obserwując sytuacje w salonie jak i w całej szkole. A głupia grupka Akatsuki jak zawsze przyciągała do siebie gromady pustych dziewczyn, które na ich słowo gotowe są zrobić wszystko. Żenujące prawda? Nieważne, zostawię ich temat w spokoju. Przyprawia mnie o mdłości… Wszystkie te moje przemyślenia dążące do niczego przerwała Miyu uderzając mnie łokciem. Podeszły do nas dwie dziewczyny… Obie blondynki, niewielkiego wzrostu, z pewnością były nowe, nigdy nie widziałam ich twarzy.
– Hejka! Nazywam się Temari a ta obok mnie to Ino, chciałybyśmy was poznać. - Wyglądało to komicznie, dosłownie. Jedna otwarta i to bardzo, a druga wręcz przeciwnie. Cicha dziewczyna wyglądała jakby w tym „teamie” nie miała nic do powiedzenia. Tak jak w jakimś kabarecie, czy komedii te śmieszne przeciwieństwa… Razem z Miyu spojrzałyśmy się na siebie równocześnie, trochę zaskoczone. – A wy jak się nazywacie? - Dodała bardzo donośnym głosem jakby chciała pokazać nam nasze miejsce. Przykro... Szkoda, że nie znają Miyu, która zaraz pewnie im coś odpowie. Wiem jak nie lubi osób wywyższających się w jej towarzystwie. Oby nie przegięła jak z incydentem, który miał niedawno miejsce. :
- Nazywam się Miyu, a to jest Amane i nie jesteśmy zainteresowane waszym towarzystwem, nie, nie szukamy przyjaciółek ani koleżanek i lepiej nie mówmy sobie na korytarzu nawet „cześć”  
-Ahh ta Miyu zawsze powie o kilka słów za dużo, ale miała racje. Nie szukamy nowej przyjaciółki, jest nam dobrze we dwójkę, więc po co to zmieniać? Tamte dziewczyny.. Jeżeli dobrze pamiętam Ino i Temari, a może lepiej powiedzieć Temari i Ino... Obie były bardzo zaskoczone i zniesmaczone. Liderka - że tak nazwę - posłała nam sztuczny uśmiech i jak najszybciej od nas odeszła razem ze swoją koleżaneczką.:  - Denerwują mnie te nowe osóbki, które starają stać się sławnymi na siłę i szukają sobie znajomych ze starszych klas. - Zakończyła temat „nowych” Miyu.  Mnie również irytowały i dlatego nie zdziwiło mnie zachowanie mojej przyjaciółki. W całym pomieszczeniu nastała cisza. Otworzyły się drzwi, a z nich wyłoniła się Tsunade, dyrektorka… W pewnym momencie myślałam, że ktoś już coś przeskrobał, ale minę - co dziwne - miała uśmiechniętą. :
- Moi drodzy uczniowie. - Zaczęła jakby nigdy nic, ale ci co dłużej chodzą do tej szkoły wiedzieli, że to wróży coś złego. - Właśnie dostałam informację, że za tydzień o tej porze odwiedzi nas honorowy gość, a będzie nim we własnej osobie Hokage. Mam nadzieję, że powitacie go jak należy i wymyślicie jakieś miłe powitanie. Miłe znaczy godne, bez żadnych zbędnych żarcików. Czekam na wasze pomysły, macie czas do końca dzisiejszego dnia. Chce mieć je na biurku, żeby od jutra mogły wejść w życie. Ja wybiorę najlepszy pomysł i przydzielę nauczyciela, który razem z wami będzie to organizował. To tyle z ogłoszeń. - Po chwili, jej niby promienny uśmiech znikł z twarzy. Stała jeszcze przez dłuższą chwilę, jakby miała coś dodać, ale myślała czy powiedzieć, czy też nie. Cisza utrzymywała się nadal w pomieszczeniu. Przerwał ją pewny głos dziewczyny o przyciemnionych, rudych włosach.:
- A może polonez? - Tsunade spojrzała na nią, a następnie na Mitarashi Anko, nauczycielkę W-F, która  w tej chwili przechodziła obok. :
- Świetny pomysł! - Radośnie odpowiedziała. Uśmiech znów wrócił na jej twarz. Pewnie był to uśmiech typu „wspaniały pomysł, przynajmniej teraz nie będę musiała myśleć nad tym powitaniem”. : - Anko, dobrze, że jesteś. Zajmiesz się tym polonezem. Za kilka dni chcę widzieć już prawie cały układ dopracowany perfekcyjnie! Miłego dnia. - Odkręciła się i wyszła z pomieszczenia. Nastała w pomieszczeniu trochę dziwna atmosfera. Wszystkie spojrzenia były skierowane na nową dziewczynie. Po szeptach można było usłyszeć jej imię. Nazywa się Shiru Okui i należy do klasy zerowej. W tym momencie... Współczuje jej. Naprawdę, nie chciałabym być w jej skórze. Oczywiście nie były to zwykłe spojrzenia, tylko posyłane ze wściekłością. Z miny Anko można było odczytać, że również nie podoba jej się ten pomysł, ale klamka zapadła. Plany na przyszłe dni? Poloneza czas zacząć!

----------------------------------------------
Melodi i Emi: A więc starałyśmy się napisać trochę dłuższy rozdział, mamy nadzieję, że nie był nudy a wręcz przeciwnie. Czekamy z niecierpliwością na wasze szczere komentarze i życzymy miłego dnia ;)
Pozdrawiamy Emi i Melodi :)