Informacje

!Blog nadal jest w budowie!

Informacje

Aktualizacja.29.07.2013r.
Zaszły małe zmiany w kartach: "Nauczyciele i inni"

23 grudnia 2013

Rozdział 6. Zmiana planów



http://www.youtube.com/watch?v=H3d2g7LmugM >>> Podkład muzyczny do snu :)
„Śnieg? Już, teraz? Przecież ledwo zaczęła się szkoła.-Powtarzałam w głowie te same słowa. -O co chodzi? Czyżby zima zechciała odwiedzić nas wcześniej-za wcześnie! Dobrze wie, że jej nie lubię…           
Byłam w jakimś miejscu, którego nigdy nie widziałam. Troszkę czułam dyskomfort. Byłam sama, śnieg sypał, że trudno było dostrzec co jest 3 metry dalej… Nagle trochę przestał, ale troszeczkę. Teraz bardziej wyglądało jak zima z jakiejś świątecznej reklamy. Nawet nie wiem kiedy, ale znalazłam się dosłownie w innym miejscu. Czy to jest las? A może jestem w parku? Bez odrobiny odwagi rozglądałam się dokoła, niestety nikogo nie było.  Zaczęłam biec, gdy nagle poczułam, że zawadziłam nogą chyba o leżące gałęzie. Wstałam z wielkim trudem.  Czułam bezradność, nowe miejsce mnie przytłaczało, tak bardzo, że zaczęłam uciekać nawet nie wiem dokąd… Stanęłam, i oparłam się ręką o drzewo. Miałam na sobie biały sweterek, lecz nie wiem czemu był cały we krwi! Zanim zaczęłam cokolwiek analizować spojrzałam na dłonie, które były również pokryte krwią, ściekającą z nich!    
-Co się do cholery dzieje?!- krzyknęłam na cały las. Usłyszałam tylko powtarzający się mój głos.- Co się do cholery dzieje ?Dzieje, dzieje, dzieje…   Spojrzałam za siebie a cała zaśnieżona droga, którą uciekałam również była we krwi…”
(…)Trzask!!
Zerwałam się jak głupia z łóżka. Czułam jak krople potu spływają po moim czole i plecach. A  miejsca dookoła oczu  są całe mokre od łez.
-Coś chyba stało się na korytarzu.-Powiedziała Miyu, którą hałas również obudził. Przetarłam lekko oczy i policzki, po czym wstałam z łóżka. Powolnym i ociężałym krokiem zmierzałam ku drzwi, by sprawdzić co się stało. Przez ten sen... Byłam troszkę oszołomiona. Do końca nie wiedziałam, co dzieje się wokół mnie, a co najgorsze miałam wrażenie, że po kolejnym mrugnięciu znajdę się w tamtym miejscu... W lesie pomalowanym szkarłatem... Na szczęście, wściekła Miyu, przechodząca obok uderzyła mnie niechcący ramieniem. Szarpnęła mocno za drzwi wychodząc na korytarz. Oby to nie był nikt, przez kogo mogłaby się wpakować w kłopoty...

Miyu:
-Kto śmie mnie wyrywać ze snu?! Nie obchodzi mnie kto to, ale dostanie niezły łomot! Rozglądałam się wnerwiona po całym korytarzu, ale nic nie zauważyłam co mnie lekko zdziwiło... No, prawie nic.
Amane:
Praktycznie każdy wyszedł z pokoju kiedy usłyszał ten okropny hałas, ale szybko wrócili do swoich pokoi, kiedy zauważyli jaka jest sytuacja... Też miałam tak zrobić, ale po zauważeniu w oddali nawalonego Itachiego i drugiego gbura - trzeźwego Deidare, od razu pomyślałam o Miyu. Szybko przekręciłam na nią wzrok. Wyglądała... Smutna? Wściekła? Nie da się tego określić, ale na pewno nie miała ochoty na nich patrzeć, bo zaraz weszła do pokoju i zatrzasnęła drzwi za sobą. Wzdrygnęłam lekko pod wpływem huku.
Jest godzina 6:40, w sumie i tak zaraz byśmy wstawały. Dziś nie ma żadnych zajęć, ostatnia próba poloneza i wolne z czego bardzo się cieszę. Z lekkim entuzjazmem wróciłam do pokoju ignorując wcześniejszy huk. Zauważyłam jak Miyu z kaprysem zszarpnęła z łóżka szlafrok, zaraz go zakładając. Spojrzała na mnie z przesłaniem, abym poszła z nią... Co mogę zrobić w takiej sytuacji... Narażać się i pójść z przyjaciółką, czy zostać, pospać kilka minut i dać jej szanse na kolejne konflikty... Odpowiedź chyba jest jasna.

Miyu:
Nie wiem co im strzeliło do głowy, ale jeżeli to coś poważnego to Tsunade zabije całe nasze piętro, zwłaszcza, że dziś przybędzie Hokage… Gdyby byłby to inny dzień, to pewnie poszłabym dalej spać, jeżeli nawet mój sen miałby trwać piętnaście minut… No cóż, podeszłam szybkim i zdecydowanym krokiem w stronę Itachiego i Deidary. Pewnie ten debil odprowadzał swojego dosłownie zalanego przyjaciela do pokoju… Zaraz za mną wyszła Amane. Na jej twarzy rysował się niepokój, smutek i coś czego nie potrafię opisać. Deidara patrzył na mnie i nawet nie próbował powiedzieć jakiegokolwiek słowa. Ta jego cisza i w pewnym stopniu przejęcie, było całkiem pociągające... Jednak przestałam myśleć o blondynie, kiedy pojrzał na nogę Itachiego...  Z tego co widzę, jego kostka nie wygląda najlepiej...
- Trzeba wziąć go do pielęgniarki. - Powiedziałam poważnym głosem. Chłopak odpowiedział mi skinięciem głową, co mnie strasznie zdziwiło. - Może macie jakieś zimne napoje, Cole w puszcze, czy coś? - Zapytałam patrząc się na Itachiego. Jego mina była jednoznaczna... Widać na pierwszy rzut oka, że ma dosłownie gdzieś to, co mu się stało z kostką przez - prawdopodobne - przesadzenie z alkoholem...
- Zaraz przyniosę. - Odpowiedział lekko zaspanym głosem Deidara. Chwilkę zajęło mu przyjście z powrotem. Przyłożyłam kontuzjowanemu do nogi. Nie był to jakiś specjalny lód, czy coś w podobie, ale lepsze to niż nic... Niestety nie jest dobrze. Noga zaczęła puchnąć... W tej sytuacji siedzenie na podłodze już nic nie da.
- Deidara pomóż mu wstać, zaniesiemy go do pielęgniarki. - Rozkazałam, na co chłopak za dobrze nie zareagował... Zaklął coś pod nosem, ale bez większych sprzeciwów  pomógł Itachiemu wstać z ziemi. Wziął go pod ramie, ale ze względu technicznych - 7 rano - pomogłam mu podtrzymać łamagę. Ama natomiast otwierała nam drzwi.
Szybko się męczyłam, przez co robiliśmy chwilowe przerwy… Niestety, ale nie mam tyle siły co chłopaki, więc nie dałam rady podtrzymać go za długo jak pewnie oczekiwałby tego Deidara. W pewnym momencie poczułam żal w stosunku do Itachiego, ale to tylko chwilowo, bo zaraz przypomniałam sobie jakimi są ciotami i bezczelnymi imbecylami... Na szczęście w miarę szybko udało nam się dotrzeć do końca. Ama szybko zapukała do drzwi i szarpnęła za klamkę, otwierając je. Nie pytając się o nic pielęgniarki, razem z Deidarą, od razu pomogliśmy usiąść Itachiemu, po czym odsunęliśmy się. Na twarzy Amy zauważyłam jakieś rozczulania... Naprawę się o niego martwiła. Nie powiem, że ja nie, ale po zastanowieniu, nawet on jest mi obojętny. Szybko złapałam rękę przyjaciółki i wyszłyśmy z pokoju pielęgniarki kończąc całą szopkę. Ona nie może przebywać z tymi ludźmi... Za szybko zaufała jednemu z nich i wyszło co wyszło... Sprawili, że cierpiała, więc nie będę się rozczulać... Nie powiem, bo byłam na nią wściekła za to wszystko, ale ludzie popełniają błędy i już nie jestem na nią zła, widocznie musiałam się z tym przespać.
Szłyśmy dość szybkim tempem. Prócz naszych ciężkich oddechów, kącikiem oczu zauważyłam jej zmartwioną minę. Nienawidzę kiedy jest smutna...
- Ama, co się dzieje? - Zapytałam z przejęciem w głosie. Teraz już naprawdę zaczęłam się o nią martwić. Przecież nic wielkiego się nie stało żeby była aż tak przygnębiona... Mam nadzieje, że nie myśli, że chciałam skończyć naszą przyjaźń... Nie mogłabym jej stracić, jest jedną z osób za których oddałabym życie i teraz nie przesadzam. Wiem ile przeżyła, wycierpiała i jest w tej szkole jedyną osobą, która powinna mieć najlepsze życie. Zasłużyła na to…
- Nie martw się, wszystko jest w porządku… - Odpowiedziała nawet nie patrząc na mnie. Uciekała wzrokiem na ściany, jakby jednocześnie powstrzymywała się od płaczu i starała się ukryć co ją trapi... Tyle, że ja wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Od tak by się nie zamartwiała. Może jednak chodzi o Itachiego? W końcu teraz nie ma z kim tańczyć… Ale nie, to raczej by jej tak nie zasmuciło. Wydaje mi się, że to jakaś inna przyczyna. Oby nic związanego z jej tatą. To jest jedyna rodzina jaka jej została - nie liczę takiej przyszywanej.
-Ama, proszę cię! Powiedz… Jeżeli chodzi o to, że jestem obrażona to już mi przeszło. Zostawmy tą sprawę i powiedz mi o co chodzi? - Powtórzyłam pytanie wchodząc do naszego pokoju. Obie usiadłyśmy na jej łóżku. Zaciskała dłonie na udach, co robiła tylko i wyłącznie kiedy była bardzo zdenerwowana... Wydawało mi się, że lekko napina mięśnie, jakby chciała sobie zedrzeć skórę z nóg...
- Znów mam jakieś głupie sny... Nie wiem co się ze mną dzieje. - Wydukała cicho. Wiem jak ważna jest dla niej moja obecność, nie wiele mogę zrobić… Nie wejdę do jej głowy i nic nie zmienię. Przytuliłam ją, bo wiem jak bardzo tego właśnie oczekiwała. Jedną ręką obiegłam jej ramie, a drugą położyłam na jej dłoni, aby przestała zadawać sobie ból. - Dziękuje i przepraszam, że cię zawiodłam… - Po chwili dodała, tym swoim delikatnym, dziewczęcym głosikiem. Poczułam się w pewnym sensie winna, nie wiem dlaczego i jak to wyjaśnić.
- Nie waż się mnie przepraszać! To co cię połączyło z tym dupkiem, to twoja sprawa i przesadziłam trochę, ale pamiętaj bądź ostrożna i nie ufaj im tak ślepo, obiecaj! - Dodałam lekko unosząc głos. Nie powinnam się na nią wydzierać, ale muszę jej przemówić do rozsądku, póki jest taka możliwość. Powiedziałam to co należało, co serce mi powiedziało… Przytaknęła ruszeniem głową. - Koniec smutków, zaraz śniadanie. Przez te atrakcje z samego rana zgłodniałam. - Dodałam wstając z łóżka, po czym od razu udałam się w stronę łazienki.

Amane:
Jak dobrze, że Miyu już nie jest zła, spadł mi z serca kamień... Ale ten sen... Ciągle mi chodzi po głowie. Nie mam sił o nim myśleć, ale sam nasuwa mi się do głowy... Mam tego dość. Do tego dochodził jeszcze jeden problem „Z kim ja dziś zatańczę?”. Naprawdę nie mam chęci dziś tańczyć, ale powiedziałam tacie i miał przyjechać, choćby po to by zobaczyć mnie pośród rówieśników… Ubrana na czarno-biało, elegancka i poważna...
<Puk puk...>
Rozeszło się lekkie pukanie po pokoju. Kto to mógłby być z samego rana? Może to Anko sprawdza czy nikt przypadkiem nie zaspał. Martwi się, żeby wszystko wyszło perfekcyjnie… W sumie nie dziwię się jej… Na jej miejscu miałabym straszną tremę, w końcu to nie byle kto, a Hokage! Moje myśli rozbiło ponowne stukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałam głosem ciepłym i miłym. Do pokoju wszedł Deidara z lekkim grymasem. Prawdopodobnie nie przyszedł tu z własnej woli...
- Dzięki, że pomogłyście mi z Itachim... - Wydukał od niechcenia, opierając się o framugę drzwi. Czego innego mogłam się spodziewać... Niektórzy ludzie to po prostu niewdzięczne dzieciaki, a ich idealnym przykładem jest ten oto osobnik, który po zmuszeniu przez kogoś przyszedł i podziękował. - Jak pewnie wiesz, Itachi nie zatańczy dziś, ale zastąpi go jego młodszy braciszek - Sasuke. Nie musisz się martwić o układ, młody ogarnie go... - Przerwał nagle swoją wypowiedź. Zauważyłam jak w coś uważnie się wpatruje... A raczej w kogoś... Miyu pewna, że nikogo nie ma w pokoju, wyszła w ręczniku. Nie dało się ukryć rumieńców, które zawidniały na policzkach mojej przyjaciółki i Deidary... Lepiej niech on stąd ucieka:
- Czego ty tu chcesz cymbale?! Znudziło ci się patrzenie na swoje pseudo fanki, czy udajesz odpowiedzialnego i budzisz każdego na próbę?! A czekaj ty po prostu nie możesz znieść wiadomości, że nie tańczę z tobą poloneza, bo podczas wielkiego tańca chciałbyś podstawić mi nogę żebym zbłaźniła się na oczach wielkiego Hokage, tak ?! Nawet nie odpowiadaj! - Krzyknęła wracając do łazienki. Swoją wypowiedź zakończyła głośnym hukiem zamykających się drzwi, co sprawiło, że oboje drgnęliśmy. Trochę rozbawiła mnie ta sytuacja... Dzisiaj pierwszy raz na mojej twarzy zawitał uśmiech... Wstałam z łóżka otwierając szeroko drzwi, dając blondynowi miejsce do wyjścia.
- Miłego dnia- Dodałam wskazując dłonią. Lekko oszołomiony wyszedł bez słowa, zostawiając po sobie zapach jego perfum, które wbrew pozorom - co do jego gustu - były świetne. Jeżeli już o gustach mowa... Dzisiejszego dnia obowiązują mundurki. Deidara oczywiście musiał założyć to na swój sposób - bez marynarki, podwinięte do łokcia rękawy białej koszuli, własne czarne spodnie (rzadko ktokolwiek zakładał te od mundurka) i ten artystyczny nieład... Jakby tak pomyśleć i głęboko się zastanowić, ten facet ma w sobie coś pociągającego...
 Nagle szybko - i po raz kolejny - otworzyły się drzwi od łazienki… Wyszła z nich moja wnerwiona przyjaciółka, która jak zawsze wyglądała jak gwiazda filmowa, nawet jeżeli była poważnie zdenerwowana.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zaczęła swój maraton wyzwisk.
- Ten dupek, Deidara… Mam go dość! Co on sobie w ogóle wyobraża! Pomyślisz, że mogłam nie wychodzić, ale nie słyszałam, że wszedł bo wykonywała czynności łazienkowe! A ta kupa blond włosów gapiła się na mnie! Jak ten imbecyl śmiał wpatrywać swoje wbrew pozorom piękne oczy w me ciało owinięte jedynie ręcznikiem! Jeżeli go spotkam... O nieee, nie daruje mu tego! Właśnie wypowiedział wojnę! - Cóż... Takiego właśnie monologu się spodziewałam, ale nie byłam do końca pewna czy dobrze usłyszałam jedną rzecz... Powiedziała, że ma piękne oczy? Cóż... Czasami zastanawiam się, czy to ich dokuczanie sobie nie jest przypadkiem spowodowane tym, że oboje się sobie podobają... Co jak co, ale tylko jego Miyu tak wyzywa i potrafi o nim nawijać nawet godzinę. Jak nie więcej... Ciekawe co by się stało jakby dowiedziałaby się o tych wymuszonych - ale jednak - przeprosinach.
- Miyu, wiesz bo jak ty się myłaś... - Miałam już jej o tym powiedzieć, ale przerwała mi.
- Nie mam ochoty słuchać o tym o czym gadaliście. Jedyne co usłyszałam to coś o Sasuke, a rodzinka Uchiha mnie szczerze nie interesuje! No nie mogę! Tak mnie ten parszywiec wnerwił, że zaraz wyjdę z siebie no! Idę na śniadanie! - Krzyknęła, wychodząc spokoju, kończąc monolog - po raz kolejny - trzaskiem drzwi. Jednego dnia to drewno ucierpiało bardziej niż przez jedno półrocze... Wzięłam głęboki oddech. Powiem jej na stołówce. Pomyślałam wstając z łóżka. Wzięłam mundurek po czym od razu poszłam do łazienki. Przed tym jak weszłam pod prysznic naszła mnie jedna myśl, choć nie wiedziałam czy jest prawdziwa. Może nie śmieszy mnie to, jak ona ich... Jego wyzywa, a raczej to, że okłamuje sama siebie, że nic do niego nie czuje... W sumie wyszłaby z tego niezła komedia, ale oczywiście mogę się mylić.

W stołówce:
Siedziałam obok nadal wnerwionej - chociaż już trochę mniej - Miyu. Obserwowałyśmy każdego nowego ucznia i nie tylko. Stołówka to było idealne miejsce, aby zobaczyć zachowania innych, a naszym dzisiejszym punktem do zrealizowania było zobaczyć, czy wybrane pary dogadują się ze sobą... Wyjęłam spod tacy małą listę, po czym wyczytałam pierwsze dwa imienia.
- Hinata i Shikamaru - Wyczytałam cicho, ale na tyle, aby nikt po za Miyu tego nie usłyszał.
- Klasa pierwsza jako pierwsza para? Szczerze myślałam, że dadzą kogoś z trzeciej, no ale jak tam sami ułomni to lepsze i to... - Wydukała lekko oburzona Miyu bawiąc się jedzeniem.
- No tak.. To dalej, Temari i Neji... Przypominam, ze Temari 21 lat, a Neji 19... Po za tym to są dwa różne charaktery. Nie wiem kto ich razem połączył. - Miyu pokręciła głową wyczytując następną parę.
- Shino i Alice... Słuchaaam? - Obie byłyśmy zaskoczone tym połączeniem... Ta kobieta jest szalona... Szukałyśmy owej pary, ale nie udało nam się ich znaleźć. Pewnie obgadują plan poloneza, albo Alice wciągnęło Shino w jakieś zielsko czy coś... Jeżeli nie będzie i Hidana, to moja teza będzie 100% twierdzeniem... Tak jak pomyślałam tak też było. Następną parą byli Sakura i owy jaracz. Różowowłosa siedziała przy stoliku razem z Hinatą, a jej partnera nie było... Ta szkoła z roku na rok robi się coraz bardziej zbuntowana? Nielegalna? Czy może zniszczona przez uczniów? Chyba wszystko na raz...
- Aria i Gara. - Powiedziała szybko Miyu wytrącając mnie z zamyśleń. Aria Nadeo - jedna z bardziej tajemniczych dziewczyn, jakie chodzą po tej szkole. Tak naprawdę to nic o niej nie wiem. Gadałam z nią może dwa razy? W tym raz zapytałam się o godzinę... Chodzą plotki, że jest spokrewniona z Sasuke i Itachim, ale to mogą być tylko plotki.
Kolejno wyczytywałyśmy kolejne pary, ale nikt z nich nie siedział razem, tylko każdy w swoich "grupkach"... Kiedy wyczytałam ostatnią parę, a mianowicie "Miyu i Yahiko" moja przyjaciółka się załamała i oczywiście dodała do tego swoje 3 zdania...:
- Dlaczego akurat ja musze mieć takie szczęście i tańczyć z kimś z Akatsuki?! Najchętniej wymieniłabym się z kimś... kimkolwiek... - Powiedziała błagalnym głosem uderzając czołem o stół. Nic nie odpowiedziałam tylko zaśmiałam się cicho. W sumie to raczej nie miała czym się załamać. Yahiko jako jedyny z całej paczki, średnio się nami interesował. Ciągle nad czymś rozmyślał i był nieobecny. Mimo iż jest z Akatsuki, to słychać o nim tylko to co i o innych "Mega ciacho"...  Nasze przemyślenia przerwała Anko…
-Kochani, bardzo wam dziękuje! –Powiedziała głosem pełnym ulgi i spokoju Anko.-Cieszę się, że nie daliście mi w kość i spięliście się na tyle, że udało nam się nauczyć tego głupiego tańca na czas. Postanowiłam, że dam wam wolne... Ufam wam i wiem, ze wszystko będzie dobrze. Nie ma próby! O godzinie szesnastej  wszyscy spotykamy się na sali gimnastycznej, czeka was spotkanie, jak już wiecie z Hokage, więc zachowajcie spokój. Co to waszego wyglądu to zakładacie mundurki!! Douhito ten mundurek ma założony tak jak być powinien, bez zbędnych dodatków bądź czegoś braku! Miłego dnia!

----------------------------
Melodi i Emi: Witamy! :) Starałyśmy się dodać coś dłuższego, mamy nadzieję, że nie jest nudny a wręcz przeciwnie ;) Czekamy na Wasze komentarze, które czytamy z wielką radością :D 
Chciałyśmy życzyć Wam dużo zdrowia, miłości, ciepła, pogody ducha i fajnych prezentów z okazji Świąt Bożego Narodzenia! :*

11 listopada 2013

Rozdział 5. Poplątane myśli


Ta sama pora, to samo miejsce… Ja i … No właśnie, tylko jej brakuje. Cisza w ciągu nocy mnie przytłacza. Idąc tu miałem nadzieje, że przyjdzie i jej wyjaśnię wszystko…  Jesienna noc daje swoje znaki. Palce u rąk mi się lekko zaróżowiły od zimna. Dzwony, zapewne kościoła, z daleka posyłały swój dźwięk na różne strony świata. Dlaczego Deidara wiedział o naszym spotkaniu? Przez jego nienawiść do Amy, ucierpiały nasze relacje, które w zniewalająco szybkim tępię, zaczęły przypadać mi do gustu. Dlatego też nie chcę, żeby znała mnie tylko i wyłącznie ze strony rozpuszczonego bachora, którym jest każdy z tej szkoły...
Na pewno już nie przyjdzie... Najwyższy czas wrócić do pokoju i zamienić kilka zdań z chłopakami. Wstałem z ławki i podążyłem w stronę akademiku pocierając co jakiś czas zmarznięte dłonie.  Przypadki podobno chodzą po ludziach… To wyjaśnia jej zachowanie w pokoju. Niska temperatura sprawiła, że jeszcze szybciej dotarłem do budynku.  Szybkim i dynamicznym krokiem popędziłem do pokoju mojego i Deidary. W pomieszczeniu numer sto zazwyczaj można spotkać cała naszą grupkę. Chłopaki przychodzą do nas i przesiadujemy tu wolny czas. Jest to jedyny okres bez głupich tłumów fanek. Jeżeli jest ładna pogoda to wychodzimy na zewnątrz. W parku na terenie szkoły znajduje się w tylnej części boisko do piłki nożnej, koszykówki i siatkówki, trochę dalej jest basen niekryty. My gramy raczej w kosza... Oprócz tego niedaleko znajduje się letni bar. Są tam różnego rodzaju koktajle, szejki i jakieś fastfood'y. Jak tam się dostać? To proste. Wystarczy wejść do salonu a tam jest wyjście do tego całego ogrodu. Można również iść na około przez cały lasek, ale to dłuższa droga. Jak kto woli…
Właściwie... Jak to się stało, że teraz ja muszę iść opieprzać chłopaków przez dziewczynę, na której kiedyś mi w ogóle nie zależało i raczej nadal nie zależy. Po prostu, jeżeli ma mnie teraz znienawidzić i gardzić przez reszte życia, to wolę żeby wiedziała, że jestem osobą, której można zaufać... Wszystko było by okej, gdyby nie ten cholerny Deidara...

Kilka godzin wcześniej, stołówka:
W okuł panował gwar, jak każdego dnia w porze obiadowej. Nie widziałam co mam zrobić, jak zareagować… Do tego Miyu patrzyła na mnie jak dziecko, które dowiaduje się, że gruby koleś w czerwonych szmatach  z gromadą jego przyjaciół nie istnieje a wszystkie te prezenty i listy do niego były niczym innym jak bajką . Smutek, że co roku czekałeś na niego całą noc, a gdy już zasnąłeś rodzice podkładali prezenty… Kątem oka spojrzałam na Sasorego z taki przekazem w oczach „Dlaczego?”. On również zerknął na mnie, ale szybko odwrócił głowę w inny kierunek… Stałam jak wryta, niewiele mi zostało… Spojrzałam ostatni raz na grupę otaczającą mnie i szybko odeszłam, zostawiając za sobą podejrzliwe i zadowolone spojrzenia.
…..
I oto drzwi 100. Pewnie wszedłem do pokoju, w którym - tak jak myślałem - będzie grupka Akatsuki. Deidara leżał na łóżku i zapewne pisał z jakąś nową dziewczyną, Itachi pogrywał sobie na gitarze, Hidan siedział na krześle przed biurkiem i czytał "jakiś" magazyn... A Konan siedziała obok Deidary, co chwile spoglądać co piszę do innych dziewczyn. Chyba nieobecny był tylko Yahiko. Pewnie obgaduje z dyrką sprawę tego cholernego poloneza... Wchodząc zwróciłem uwagę swoją osobą wszystkich w pokoju. Chwilowo… Zaraz wrócili do swoich czynności. Zachowują się jakby nigdy nic się nie stało. Usiadłem na najbliższym wolnym, krześle… Konan wysłała mi uśmiech pełen zrozumienia, jakbym był ofiarą losu.
Atmosfera w pokoju się zaostrzyła, nastała głupia cisza. To wyglądało tak jakbym wszedł do pokoju i nagle temat rozmów się zakończył i pozostawił po sobie milczenie. Już miałem przerwać ten spokój i zacząć temat sytuacji na stołówce, gdy nagle otworzyły się drzwi.
-Aaaaa!! Gasić światło, wyłączać komputery i telefony! Armagedon ludzie! Szybko wszyscy do łazienki! Ratujmy się, ratuj się kto może! – Powiedział chyba nawet poważnie Tobi, wskakując do pokoju tak jakby się paliło. Każdy patrzył się na niego z nie powagą, całkowicie odwrotnie niż na mnie…  Konan mało nie spadła z łóżka ze śmiechu, nie dziwię się. Tobi ma różne pomysły i to on cała atmosferę - spiętą atmosferę, rozładował.
-Tobi się o was bardzo martwi a wy się z tego śmiejecie!  Burza jest! Czy wy nie widzicie jak się błyska na dworze?! A co jeżeli piorun walnie w szkołe?! Pomyśleliście? Co Konan już nie jest ci tak do śmiechu? Tobi jak widać jest odpowiedzialnym facetem… A  podobno kobiety lubią takich. - Powiedział jakże oburzony Tobi. - A teraz wszyscy wskakujcie do łazienki, kto wie może to tylko sekundy dzielą od uderzenia błyskawicy! – Wszystko byłoby ok, gdyby była to PRAWDZIWA burza! Wszystkie te ponoć błyskawice, były niczym innym jak fleszem aparatów. Dziewczyny otworzyły koło fotograficzne i często robią zdjęcia…
Tobi skulił się na ziemi tak jak karzą, gdy atakuje nas pies. Widać było jak Konan robi się czerwona ze śmiechu, nie może złapać oddechu. W sumie nie dziwię się jej. Sam ledwo zachowuje powagę. Wziąłem głębszy oddech, by się uspokoić i zacząłem intensywnie myśleć. Tak naprawdę, przez całą drogę idąc tutaj myślałem, żeby im dogadać, ale nie pomyślałem co. Nie mogę przesadzić, żeby nie pomyśleli, że mi się podoba... Bo to nie prawda, chyba.
-A teraz posłuchajcie mnie… - Zacząłem tak, bo nie wiedziałem jak inaczej… - Skąd dowiedzieliście się o mamie Amy? - Zapytałem całkowicie poważnym głosem. Twarze zebranych po raz kolejny zostały skierowane w moją stronę. Niektóre były zdziwione, inne wręcz znudzone... Ale co ja teraz mogę zrobić? Źle się czuję z tym co stało się w stołówce... Szczególnie, będę musiał przeprosić Ame za moje zachowanie...
- Przestańcie jeździć po Amie, nie obchodzi mnie kim jest. To, że ja się z nią koleguje... Powtarzam Deidara, KOLEGUJE, musi o czymś świadczyć? Nie chce słyszeć już obelg na jej osobę. Może wystarczy dać jej szanse i poznać? To chyba nie tak dużo…-Dodałem poważnym tonem, patrząc po kolei po ich twarzach.
-Sasori, kiedy stałeś się takim bohaterem? – Ocenił mnie od razu Deidara… -Chyba nie chcesz powiedzieć, że spodobała ci się ta szara myszka?
- Deidara, nie obchodzi mnie jak ty traktujesz swoje „koleżaneczki”. Dziewczyny na jedną noc… Ale ze względu na mnie daj im spokój, Amie i Miyu. To chyba nie jest dużo, prawda?  A co do szarej myszki... Jak już mówiłem koleguje się z nią, nic więcej, rozumiecie? –Trudno wyprowadzić mnie z równowagi, ale powoli tracę cierpliwość…
Dlaczego powiedziałem takie rzeczy? To wszystko było szczere, czy impulsywne?
- Wyluzuj Sasoruś- Dodał Tobi leżący na ziemi.
- Nie chcę się powtarzać… - Skończyłem wymianę zdań ze znajomymi.  Podeszłem do szafy i wyciągnąłem z niej rzeczy, po czym przemknęłam do łazienki.
Odkręciłem ciepła wodę i wszedłem pod prysznic... Czułem jak ciało, zmarznięte ciało,  rozgrzewa się przez ścianę wody.  Jutro już jest dzień w którym przybędzie do nas hokage. Mam nadzieję, że zdarzę porozmawiać z Amą. Wycierając ciało czułem jak lekkie zimno otula moje ciało… Założyłem bieliznę i spodnie od piżamy i rzuciłem się jak najszybciej pod kołdrę. Niech ten dzień się już skończy.
…………..
-Miyu idziesz teraz do łazienki, bo chciałabym się wykąpać.-Powiedziałam miłym i bardzo życzliwym głosem.
Odpowiedziała mi cisza. Nawet nie spojrzała w moją stronę... Tak źle się czuje, kiedy mnie tak traktuje. Dziwne irytujące uczucie.  Spojrzałam jeszcze przez okno, które oświetlały lampy z zewnątrz, następnie na przyjaciółkę. Stałam tak jeszcze przez minutę po czym poszłam się wykąpać . Cała pielęgnacja ciała zajęła mi trzydzieści minut, mimo tego że starałam się jak najszybciej mogłam.
Gdy wyszłam z łazienki przywitał mnie tylko i wyłącznie włączony telewizor, Miyu zasnęła… W sumie najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji, teraz przynajmniej nie będę jej męczyć i przepraszać.  Nie czuje potrzeby snu, ten dzień chyba był jednym z najgorszych w moim życiu. Położyłam się do łóżka i przez chwilę oglądałam wiadomości, połowy nie słuchałam… Pozostawiłam go włączonego, byle coś mi brzęczało i nie trwała martwa cisza. Powinnam pójść spać, jutro tańczymy przeklętego poloneza, lecz nagle coś przykuło moją uwagę.
„(…) W krajach sąsiadujących otworzył się ogień... Trwają wielkie wojny, lecz narazie nie wiemy co jest ich przyczyną... Przez ten okres prosimy o zachowanie bezpieczeństwa i proszę nie wybierać się na żadne wycieczki za granicę(…)”
Wsłuchiwałam się uważnie w każde wypowiedziane słowo... Wojna? Teraz? Przecież są zawarte pokoje i te inne... Po co ludzie mieli by zabijać się nawzajem? Zapytałam sama siebie, wyłączając telewizje. To jest głupie, nienormalne i... Mam dość dzisiejszego dnia... Pomyślałam odkładając pilota na nocną szafeczkę przy moim łóżku. Wzięłam jeden głębszy oddech, powoli kładąc się na łóżku. Otuliłam się kołdrą z zamiarem pójścia spać, ale w głowie ciągle chodziła mi jedna osoba... Chłopak o czekoladowych oczach.
----------------------------------------
Melodi: Cóż... Od siebie mogę powiedzieć tylko, żee... No, teraz, będzie trochę trudno oczekiwać odemnie nowego rozdziału. Staram się jak mogę pomagać coś w tym blogu, ale naprawdę mój czas wolny spadł do minimum...:/

Emi: Co mogę dodać, w rzeczy samej Melodi wszystko powiedziała, ale mam nadzieje że macie jakiś niedosyt. Chciałam tylko powiedzieć, że w następnych rozdziałach rozwikła się pewna sytuacja, która będzie ciagneła za soba nowe powikłania. Nie wiele chcę wam w sumie powiedziec, żeby nie zapeszyć i żebyście mieli frajdę z czytania. Na koniec dodam, że to dopiero początek...
Czekajcie z cierpliwością na nowe wpisy :D
Pozdrawiam!

23 września 2013

Rozdział 4 „Zdrada”



-Ama wstawaj , zaspałyśmy! –Obudziła mnie Miyu  hałasująca ,szybkim szykowaniem się na lekcje… A bynajmniej tak mi się wydaję, bo chyba by na mnie nie krzyczała, budząc co chwile...
Wróciłam wczoraj zbyt późno by zerwać się szybko z łóżka. Chwilę mi to zajęło by się obudzić… Ostatecznie mój sen przerwał trzask drzwi. Po chwili spojrzałam na zegarek i gwałtownie wstałam. Dookoła mnie leżało milion bluzek i inne części garderoby. Miyu musiała szukać rzeczy jak oparzona, po kolei wyrzucając wszystkie z szafy. Z trudem minęłam wysepki ubrań... Wzięłam szybko jakąś swoją bluzkę i spodnie po czym poszłam do łazienki. Jeszcze nigdy się tak nie śpieszyłam. W sumie chciałam jak najszybciej zobaczyć Sasoriego.  Opadające na ramiona włosy spięłam w artystyczny nieład, przypominający po części koka i szybko wybiegłam z pokoju, zamykając go za sobą. 
Zbiegłam szybko na dół, przepraszając za sobą co chwilę potrącone osoby. 
Następna przypadkowa osoba... Odwróciłam się w biegu by ją przeprosić i centralnie uderzyłam  w Temari! Odbiłam się od jej ciała i upadłam na ziemię.
-Mogłabyś w końcu zacząć uważać, nie jesteś jedyna w tej szkole! – Krzyknęła na mnie, kładąc energicznie ręce na biodrach. W tej chwili miałam wybuchnąć śmiechem na widok jej miny, wypowiadającej te słowa. Lekko rozbawiona, wstałam i już miałam pójść w stronę klasy, ale poczułam jej rękę na moim ramieniu.
-A gdzie jakiekolwiek „przepraszam”?- Powiedziała jakże rozgniewana i  oburzona liderka teamu „Temari and Ino”. Trochę poczeka  sobie na moje przeprosiny. Nie zamierzam jej przepraszać… Widziała, że biegnę to nie mogła zrobić miejsca i po prostu mnie przepuścić? Musiała przecież pokazać, że nie boi się osób z lepszych klas. Szkoda, że jest tylko taka cwana w gronie stypendystów. Moim zdaniem było to odegranie się za to, że Miyu ją spławiła i to jeszcze na oczach jej przyjaciółki i koleżanek.  
-Temari jaka jesteś wygadana, szkoda że nie byłaś taka kiedy Miyu cię spławiła. Szkoda, że wtedy nic nie powiedziałaś . - Mój głos nabrał  szczypty irytacji. Kiedy najbardziej się śpieszę, ona mi przeszkadza. W pewnym momencie nawet nie wiem dlaczego ale traciłam do niej cierpliwość. Spojrzałam na nią trochę obojętnym wzrokiem. Wolę nie pakować się w jakieś kłopoty... Zły los dosyć często odwiedza mnie w szkole... Po za tym, chciałam jak najszybciej znaleźć się już w klasie. Po raz drugi widziałam jak tą blondynkę coś tknęło. Zapewne moja ignorancja jej osoby. Szybko nie tracąc czasu minęłam ją i ruszyłam już tylko szybkim krokiem w stronę sali. Przez tą kretynkę jeszcze bardziej się spóźnię!
Miałam obawy, że wszyscy będą już w sali... Wielkie wejście Amane Morri. Chciałabym, aby brązowooki spojrzał i zwrócił swoją uwagę tylko na mnie, ale nie w takiej sytuacji. No cóż, wzięłam głębszy oddech, zapukałam i weszłam. Dźwięk otwieranych przeze mnie drzwi od razu zwrócił uwagę wszystkich znajdujących się w klasie. Nastała niezręczna cisza… Wszystkie wzroki były skierowane tylko i wyłącznie na mnie, nie wiedziałam co zrobić. Całą pauzę przerwał głos Deidary.
-Ama, jakoś nigdy nie chciałem oceniać twojego wyglądu, ale dzisiaj wyglądasz gorzej nic noc listopadowa …- Powiedział, tak jakby nie tylko chciał mnie obrazić, ale także w jakiś sposób popisać się przed klasą, co nawet jak na jego osobę było bardzo dziecinne, ale nie powiem. Zatkało mnie. Wiedziałam, że nie wyglądam najlepiej, ale TAKI komentarz mógł zostawić dla siebie... Niewiele myśląc spojrzałam na niego i na Sasoriego… Już miałam powiedzieć coś szkolnemu herosowi, ale całą moją uwagę zwrócił kolega obok.  Serce mi zadrżało i poczułam nagłe ukłucie w brzuchu… Twarz czerwonowłosego była w siniakach. Patrzyłam się i bałam się... Chyba zaczęłam się o niego martwić. Ktokolwiek dotknął jego ślicznej twarzy ma do czynienia z Amane Morri i innymi psycho fankami... Cała klasa wybuchła śmiechem na wskutek komentarza Deidary. Nie mogę być popychadłem, muszę coś zrobić…
-Daidara ty zawsze wyglądasz gorzej, przywykłam do tego. – Widziałam na sobie wzrok rozwścieczonego kolegi Sasoriego. Nie tylko jego spojrzenie, ale również kolegi  z ławki, co wydawało się pociągające…
-Amane, szybko zajmij miejsce i nie przerywajmy już lekcji.- Powiedziała miłym tonem Kurenai Yuhi, gdyż była lekcja to biologii. Tak jak powiedziała dynamicznym krokiem ruszyłam w stronę ławki przy której już siedziała Miyu. Biologia i chemia to jedyne przedmioty, na których siedzimy z drugą osobą. Na ogół są ławki pojedyncze, w których każdy siedzi sam. Moje miejsce znajduje się w 3 ławce, rzędu przy oknie. W tej Sali pewnie zostało to tak zrobione ze względu na różne doświadczenia i na inne tego typu rzeczy. Cała ta lekcja jest do bani. Czułam jak moje powieki są tak ciężkie, że trudno było je zostawić uniesione… Słowa Kurenai wlatywały mi jednym uchem a drugim wylatywały, jej obraz rozmazywał się na wszelkie sposoby. Mimo, że prawie zasnęłam, twarz Sasoriego nie dawała mi spokoju. Co jakiś czas zerkałam na niego i zastanawiałam się co mogło mu się stać. Wyraźnie miał jakieś problemy… Nawet nie wiem kiedy, ale lekcja już minęła i to jak szybko albo to ja tak dużo się spóźniłam i dlatego tak szybko się skończyła… Bez różnicy, teraz najważniejszy jest Sasori. Minęłam sporo osób, usiłując dogonić czerwonowłosego, lecz zatrzymał mnie głos Miyu.
-Ama, spokojnie, mamy okienko nie musisz się tak śpieszyć.- Powiedziała, jakże badawczo przejeżdżając mnie wzrokiem, albo może Deidara miał racje, że faktycznie fatalnie wyglądam i dlatego tak się na mnie spojrzała… Szlak, powinnam już wcześniej jej powiedzieć o wczorajszej scenie w parku, ale za każdym razem staje mi cos na drodze… Późny powrót, ranne zaspanie, a ta chwile nie jest najodpowiedniejszą. Zanim jej powiem, musze upewnić się czy wszystko z brązowookim w porządku. Dzień jest długi na pewno jej to powiem, ale po prostu nie w tej chwili.
-Miyu, ja zaraz do ciebie przyjdę, muszę tylko załatwić kilka spraw i zajrzeć do biblioteki. Obiecałam tacie, że do niego zadzwonię wczoraj i z tego całego zamieszania zapomniałam. Niedługo wrócę…-Kłamałam jak najęta… Czy się z tym dobrze czułam? Oczywiście, że nie. Nigdy nie miałam żadnej, ale to ŻADNEJ tajemnicy przed moją przyjaciółką, a tu w jednym zdaniu powiedziałam kilka kłamstw. Miyu, zrobiła ruch głową na znak, że rozumie i ruszyła w stronę schodów prowadzących na górę. Ja odprowadziłam ją wzrokiem po czym szybkim dynamicznym krokiem ruszyłam w stronę parku. W drodze mijałam sporo ludzi, pewnie dlatego, że była ładna pogoda. Słońce świeciło mocno, mimo lekkiego wiaterku, którego właściwie się nie odczuwało. Rozglądałam się do tyłu, przodu i na boki, ale nigdzie nie widziałam czerwonowłosego. Już miałam się wracać gdy na skarpie dojrzałam znajomą sylwetkę. Tak to była osoba, której właśnie szukałam, ale nie była sama… Zwróciłam ich uwagę stojąc jak ta kretynka na środku ścieżki patrząc się bezczelnie na nich… Przecież to było proste, że ściągnę na siebie ich uwagę, ale trudno… Jak się powiedziało A to trzeb powiedzieć B. Wzrok Sasoriego był skierowany na mnie przez kilka sekund po czym odwrócił go z irytacją. Takie teatralne przewrócenie oczami. Zabawne… Nie wiedziałam co się stało, przecież on był inny a nagle zaczął się zachowywać jak zwykle. Jednak moja babcia miała rację, ludzie się nie zmieniają. Widziałam jak Deidara powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza, szybko odwrócił wzrok by nie patrzeć się na mnie. Tobi szepną coś co do ich grona i patrząc się na mnie wybuchli śmiechem. Chciałam nagle zniknąć, założyć pelerynę niewidkę i uciec... Jednak to nie było takie proste. Odwróciłam się i ruszyłam bardzo szybko w stronę akademiku. Prawie biegłam. Czułam na sobie wzrok innych osób. Jednak teraz najmniej mnie to interesowało. Chciałam szybko dojść do pokoju, opowiedzieć wszystko Miyu i dostać od niej „słownego liścia w twarz”. Już znalazłam się w budynku, i biegłam w stronę pokoju. Nawet się nie obejrzałam a już stałam przed drzwiami 108.Pociadnęłam za klamkę, ale nic mi to nie pomogło. Wyjęłam klucze i je otworzyłam. Byłam roztrzęsiona. Żałowałam każdego słowa, które wczoraj mu powiedziałam, tego spojrzenia w oczy i to że powiedziałam mu o mojej mamie najbardziej. Niech zostanie aktorem, nie powiem bardzo dobrze odgrywał chłopca który się zagubił. W pokoju usłyszałam głos dzwonka na lekcje, jednak nie miałam zamiaru nigdzie iść. Nie mogę się tak teraz pokazać. Nawet nie poprawiłam moich włosów. Faktycznie po części Deidara miał rację, że nie wyglądałam najlepiej, ale nie jest źle. Usprawiedliwię tę lekcję bólem brzucha, czy coś takiego, na razie jest to mój najmniejszy problem. Położyłam się na łóżku zamknęłam oczy. Chciałam aby ten dzień jak najszybciej się skończył, najlepiej zaraz! Skuliłam się tak, że kolana miałam przy samej klatce piersiowej, bez kocyka czy kołdry leżałam z dobre 5 minut. Co ja powiem Miyu? Jak wyjaśnię moja nieobecność, wizytę w bibliotece i telefon do taty przecież dobrze wie, że nie ma czasu odbierać zwłaszcza o tej porze. A jednak! To prawda kłamstwo ciągnie za sobą kolejne kłamstwo. Mój mózg myślałam jak znów ją oszukać, ale przecież mam powiedzieć jej prawdę. W pewnym momencie usłyszałam ciche stukanie do drzwi, bądź po prostu się przesłyszałam. Jednak po paru sekundach znów usłyszałam ten dźwięk. Może to pielęgniarka dowiedziała się, że nie ma mnie na lekcji i nauczyciel wysłał ją, żeby sprawdziła czy wszystko w porządku. Muszę udawać, że serio coś mi jest. Szybko narzuciłam na siebie szarą bluzę, która jeszcze przed chwilą leżała na krześle, po czym - dosłownie - wskoczyłam do łóżka, zaraz przykrywając się kołdrą po samą brodę.
-Proszę.-Powiedziałam jakże cichym i zachrypniętym głosem, udawając brzmienie chorego. Ktoś pociągną za klamkę. Nie widziałam kto to, ponieważ byłam odwrócona twarzą w stronę ściany. Usłyszałam jedynie jak ten ktoś zamknął za sobą drzwi i stanął nade mną. Na pewno nie była to pani pielęgniarka, ponieważ nie słyszałam charakterystycznego dla niej tupania wysokich obcasów. Mimo małego zdenerwowania sytuacją, dalej leżałam i czekałam, aż ta osoba łaskawie opuści mój pokój.:
- Najpierw pozwoliłaś mi wejść, a teraz udajesz, że śpisz? Trochę nie miłe z twojej strony, nie uważasz? - Usłyszałam dobrze mi znany męski głos... Energicznie odwróciłam się, jednocześnie podnosząc się do siadu. Ze zdziwieniem spojrzałam prosto w brązowe tęczówki Sasoriego, który w tym momencie był tak pochylony, że wystarczyłby jeden ruch, aby doszło do pocałunku...
W przeciwieństwie do mnie miał zadowoloną minę i widocznie nie przeszkadzało mu to, w jakiej sytuacji się znajdujemy. Ja natomiast, byłam lekko podenerwowana i zdezorientowana. Chwyciłam go na ramiona i powoli odsunęłam na dalszą odległość, by uspokoić swoje bicie serca. Wzięłam głębszy oddech po czym wstałam z łóżka uważnie mu się przyglądając. Nadal miał kilka siniaków na twarzy, ale wydawały się mniej widoczne. Jednak lekko rozcięta warga nie uspokoiła mnie. Martwiłam się, i to nie byle jak.:
- Chciałbyś czegoś? - Zapytałam uciekając wzrokiem gdzieś na ściany. Nie chciałam, żeby zauważył jak się zamartwiam. Wykorzystałby to... Po tym jak mnie dziś potraktował nie chciałam ani minuty dłużej spędzać w jego towarzystwie.:
- Czy coś się od wczoraj zmieniło? – Po chwili ciszy zapytał, patrząc co raz głębiej w moje oczy tak jakby czegoś szukał. „Co się zmieniło?” on chyba kpi… Pyta czy coś się zmieniło- żałosne! Gdyby spróbował pomyśleć, sam odpowiedziałby sobie na swoje, jakże żenujące pytanie.:
-Tak, ty! - Krzyknęłam nagle, chociaż chciałam to zatrzymać dla siebie. Nie wiem czemu, ale nie mogłam wytrzymać. Zazwyczaj jestem opanowana... Masz wielki talent Sasori, talent do wyprowadzania mnie z równowagi... Wzięłam głębszy oddech po czym dodałam. - A teraz jeżeli masz choć trochę taktu wyjdź i zostaw mnie samą… - Powiedziałam już trochę bardziej opanowana, odwracając jak najszybciej wzrok. Naprawdę muszę się opanować, bo przecież nie zacznę wypłakiwać się mu na ramieniu... W sumie to nie ma na kogo wylewać łzy.
Przed rozpoczęciem roku, opowiadałam o ludziach zepsutych, bogatych i z wielkim ego. Byłam pewna, że ludzie o większym majątku wywyższają się, a ja i Miyu byłyśmy wyjątkami. Wtedy pojawił się on, chłopak o roztrzepanych, czerwonych włosach i brązowych, hipnotyzujących oczach. Zaiskrzyła mała nadzieja. Zaczęłam myśleć, że moja teoria była błędna... Że ja i moja przyjaciółka nie jesteśmy same, a osoba która wydawała się tępa, tak naprawdę jest bardzo mądra i nie uważa się za kogoś lepszego od innych. Dzisiaj wszystko zniszczył, a do tego pokazał się z jeszcze gorszej strony...
Podeszłam do biurka, zaraz chwytając za moją komórkę. Chciałam odetchnąć, posłuchać uspokajającej muzyki i odpocząć od tych złych myśli:
- Jak będziesz wychodzić, to zamknij proszę za sobą drzwi. - Powiedziałam chwytając za słuchawki. Serce zaczęło mi mocniej bić kiedy do mnie podszedł. Poczułam jego pociągający zapach perfum, przez który moje ciało zaczęło drżeć. Chciałam się do niego przytulić i przeprosić za te wszystkie złe rzeczy o których myślę. Odwróciłam wzrok na podłogę, by nie patrzeć w jego hipnotyzujące brązowe tęczówki. Poczułam jak pocałował mnie w czółko zaraz szepcząc mi do ucha:
- Nie wiem, co się z tobą stało, ale zdecydawnie bardziej podobało mi się nasze spotkanie w parku. Jeżeli chciałabyś pogadać przyjdź dzisiaj na tę samą ławkę. Będę czekać. - Zaraz odszedł ode mnie wychodząc z pokoju. Znowu zostałam sama, ale lekko zdziwiona i załamana. Kiedy tylko się do mnie zbliża, moje serce wariuje, kiedy czuje jego perfumy, wiem, że jest blisko i mam ochotę go przytulić... Zaczynam się zmieniać w ich psycho-fanki... Wzięłam głęboki oddech po czym położyłam się spowrotem na łóżko. Starałam się nie myśleć... Zasnąć i zapomnieć, ale nadal czułam jakiś ogromny smutek. Kolejna osoba która zawiodła moje zaufanie… Trudno, w sumie nie powinno mnie to już dziwić... Leżąc skuliłam się i próbowałam zasnąć. Bez skutków, mimo zamkniętych oczu nic nie wskazywało na to, że zasnę. Zaczęło mnie to powoli irytować. Przekręciłam się na plecy i patrząc w sufit obmyślałam jak wytłumaczyć Miyu spotkanie z Sasorim, jak wyjaśnić dlaczego jej nie powiedziałam. To, że spała nie będzie żadnym dla niej wytłumaczeniem. Pamiętam jak rok temu wróciła z randki, od razu obudziła mnie i opowiadała…To, że ten chłopaka okazał się niezłym ziółkiem to już inna historia. Tak czy siak bez względu na dzień i godzinę zawsze mówimy sobie WSZTSTKO. Prawdziwa przyjaźń? Tak, teraz, kiedyś i na zawsze … Mimo, że mniemamy kłótnie i inne draki, ale to chyba normalne. Spojrzałam na zegarek, leżący na stoliku nocnym i sprawdziłam godzinę. Jest jedenasta czterdzieści za dwadzieścia minut będzie obiad. Muszę szybko się ogarnąć i zejść na dół, zanim to pierwsza Miyu wparuje i zobaczy mnie w tym stanie. Uczesałam starannie włosy, związując je jedynie w kucyka. Ubrania które miałam na sobie zmieniałam na białą podkoszulkę z kremowym sweterkiem do tego dżinsy tak zwane rurki i zwykłe trampki. Przywrócenie porządku na mojej głowie i ciele zajęło mi dokładnie piętnaście minut... Szybko chwyciłam telefon, zaraz chowając go do tylniej kieszeni. Zamknęłam za sobą drzwi i szybkim krokiem powędrowałam na stołówkę.

Dotarłam tam idealnie na dzwonek. Ten specyficzny dla tej szkoły dźwięk zabrzmiał mi w głowie, informując, że zaraz ,,stoczę walkę" z Miyu. Mam nadzieje, że chociaż da mi dojść do słowa... Zauważyłam jak już pierwsi uczniowie zaczęli zbierać się w stołówce. Jak zwykle przez drzwi wchodzi straszny tłum, co utrudnia mi w znalezieniu przyjaciółki. Dokładnie przyglądałam się wchodzącym, ale Miyu nie zauważyłam. Ostatnimi, którzy weszli, była grupka Akatsuki... Jak zwykle najlepsi z najlepszych... Szybko wróciłam myślami do rzeczywistości. Postanowiłam wstać i poszukać jej w wolnym chodzie, może tak będzie lepiej. Przechodziłam zgrabnie obok uczniów, starając się nie wpaść na nikogo, aby nie powtórzyła się akcja jaka miała miejsce z Temari...
Musiałam to zrobić... Przejść obok tej bandy... Usłyszałam wszelkiego rodzaju śmiechy i zapewne obelgi, które były skierowane w moją stronę... Chciałam przejść bez słowa i zignorować to, ale Deidara musiał dodać swoje 3 zdania...:
- Ama! Nie było cię na całej lekcji i nadal się nie ogarnęłaś? - Zapytał z kpiną wkładając ręce do kieszeni. Ten wredny uśmiech był czymś czego nie mogłam zostawić bez żadnego komentarza. Nie ma tu Miyu, więc sama muszę sobie poradzić...:
- Deidara... Po pierwsze nie mów do mnie Ama. Po drugie, przynajmniej wyglądam lepiej niż ty, długowłosa blondynko. Nie mam ochoty z tobą gadać. - Warknęłam chcąc zaraz odejść. Jego mina wyglądała na zadowoloną co wywołało u mnie niesamowite wnerwienie. Ten typ jest taki.... Taki... Nie da się tego określić. Jak widzę ten sarkastyczny uśmiech to chce mi się rzygać... Do tego Sasori... Stoi i jak zawsze słowem się nie odezwie, żeby mnie obronić, albo chociaż zwrócić mu uwagę.:
- Dla mamusi też byłaś taka pyskata? - Zapytał nagle, a moje serce stanęło. Spojrzałam się na niego zdziwiona i jednocześnie wnerwiona. Skąd on o tym wie? Zapytałam się siebie sama. Nie wiedziałam co teraz powiedzieć. Poczułam jakbym miała wielką gulę w gardle, przez którą nie mogłam wykrztusić słowa. - Co? Zdziwiona? Najpierw się z nim spotykasz wieczorem, mówisz mu sekrety, a potem myślisz, że utrzyma to w tajemnicy? Ej, ale chyba nie myślałaś, że Saso zostawi te wiadomości dla siebie, co? Brawo za naiwność, kochanie. - Dodał Hidan opierając się o ścianę za nim. W tej chwili chciałam zapaść się pod ziemie... Nie chciałam na niego patrzeć, ani na nikogo innego. To, co się teraz stało nie dochodziło do mnie... To tylko zły sen, tylko zły sen...:
- Ama... Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - Usłyszałam nagle za sobą znany mi dobrze głos mojej przyjaciółki. Podłoga załamała mi się pod nogami. Chciałam upaść, walnąć się o głowę i nie obudzić...

_______________________________________
Melodi: Ja, Melodineju Hitsume, chciałabym wszystkich przeprosić, gdyż to głównie przeze mnie opublikowanie tego rozdziału stało w miejscu... Nie miałam po prosu czasu. :c Na pewno zauważyliście też, że Alice trochę stanęła, ale już biorę się za pisanie :)

Emi: A wiec tak, ja również przepraszam za opóźniania, bo to raczej nasza wspólna wina ;) Nie ważne… Teraz w roku szkolnym raczej nie będziemy często dodawać rozdziałów, ale w miarę możliwości zrobimy to jak najszybciej się da, mam nadzieje, że szybciej od tego;>