- Amane, zawiozę cię dzisiaj na
rozpoczęcie. W telewizji nic mówili o deszczu, no ale cóż... - Zwrócił się do mnie tato, biegając po całym
domu. Jak zawsze rano, gdy szykuje się do pracy, zapomina o małych drobnostkach
takich jak, pasek od spodni, skarpetki, kluczyki od samochodu. Szybko chwycił
czerwony krawat, zakładając go za biały kołnierzyk koszuli, następnie wkładając
ją w spodnie. Jak zawsze nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Nie wie, że
nie zjadłam śniadania, nie wie, że miałam iść z Miyu, ani co mam ubrane pod
beżowym płaszczykiem. Co jak co, ale rodzic powinien być zainteresowany tym,
jak jego dziecko prezentuje się wśród innych. Szczególnie jeżeli należy do
rodziny bardziej znanych osób.
Przyzwyczaiłam się do tego. Chociaż nadal
boli mnie to w środku to wiem, że nic z tym nie zrobię. Człowiek ma własną wole
i chociażby się mu wszystko tłumaczyło i tysiąc razy, zrobi jak uważa.
Widząc, że tata już zakłada buty
skierowałam się w stronę garażu, przez niedługi drewniany korytarz. Przeszłam
przez drzwi, po czym powolnym ruchem, ruszyłam w stronę jednego z samochodów
taty. Nie wiem jaki, nie obchodzą mnie jego samochody. Równie dobrze całą kasę,
którą na nie wydał, mógłby zaoszczędzić, albo dać na jakiś szczytny cel.
Wiadomo, że kilkoma na raz nie będzie jeździł, a ja jeszcze prawka nie mam,
więc po co? Zażenowana weszłam do środka, siadając na miękkie siedzenie.
Czekając na tatę, zapięłam pas i włączyłam sobie jakieś radio. Teraz tylko
dojechać...
Za oknem szaro, nudno i tak... martwo.
Cała przyroda w deszczu przyprawiła mnie o dreszcze. Ten rok szkolny zapowiada
się niesamowicie...
Wjechaliśmy na teren szkoły, na którym
tego dnia jak nigdy nie było żadnej żywej duszy. Nie dziwie się. Kto normalny
wyszedłby na dwór w taką ulewę?
Tato podwiózł mnie idealnie przed
wejście, abym jak najmniej zmokła.:
- Po tym wszystkim wrócisz sama do domu,
bo mam dużo spraw do załatwienia. - Powiedział beznamiętnie co chwile patrząc
na lusterka. Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się sztucznie:
- Dobrze tato. - Przytaknęłam lekko i
wyszłam. Zaraz po tym jak zamknęłam drzwi samochód szybko odjechał. Stałam i
patrzyłam się jak odjeżdża powoli zatapiając się w szarość. Kiedy znikł
włożyłam ręce do kieszeni płaszczka i poszłam w stronę sali gimnastycznej,
gdzie jak co roku odbywa się rozpoczęcie. Miałam nadzieje, że tam już będzie
czekać na mnie Miyu.
Kolejny rok, pogoda "świetna",
pełno nowych ludzi. Niektórzy wydają się być mili, ale od innych aż tryska
arogancją i wredotą. Jedynym pocieszeniem jest to, że do mojej klasy nikt nowy
nie doszedł. Przynajmniej nie będę musiała poznawać nowych słodkich idiotek...
Jeżeli już o idiotach... Jest też nasza elitarna grupka "Akatsuki".
Jak zawsze otoczeni przez masę dziewczyn, czyli ich największych fanek. Od
kiedy pamiętam, zawsze ich nienawidziłam, głównie przez tą arogancje. Myślą, że
są lepsi od innych, a tak naprawdę niczym się nie wyróżniają...
Szłam sobie spokojnie z nadzieją, że nie
zwrócą na mnie uwagi. Nie miałam najmniejszej ochoty gadać z którymś z nich.
Samo patrzę przyprawia mnie o mdłości... Nagle ktoś na mnie naskoczył,
przekładając swoją rękę przez mój kark i opierając się lekko co spowodowało, że
trochę się przechyliłam do przodu. Kątem oka zauważyłam lekko opadające blond
włosy...:
- Siema Ama! - Krzyknął Deidara ciesząc
się wrednie. Zdjęłam jego rękę z mojej szyi rzucając mu nie za miłe spojrzenie.
Od zawsze mnie wnerwiali, ale dzisiaj kiedy nie mam humoru, lepiej niech mnie
nie drażnią. Zazwyczaj nie pyskuje, nie daje im wiązanki przekleństw, ani nie
odpowiadam na ich zaczepki, ale dziś może być inaczej.:
- Cześć i nie mów do mnie Ama. -
Odpowiedziałam, ledwo trzymając emocje w sobie. Widać, że ucieszyła go moja
uwaga. Przewróciłam teatralnie oczami i obróciłam się z zamiarem pójścia dalej.
Niestety zatrzymał mnie, chwytając za mój nadgarstek. Nie za mocno, ale na
tyle, żebym nie poszła dalej.:
- Co już idziesz? Chcieliśmy sobie
porozmawiać! - Krzyknął bardziej w stronę swoich kolegów niż do mnie. To
spowodowało, że zwrócili na mnie uwagę. Zacznie się... przeleciało mi przez
myśl. Czekałam tylko na pierwszy pojazd. Tak naprawdę to sama czułam się przy
nich jak bezbronne kaczątko wśród lisów. Są silniejsi, wyżsi i nie boją się
powiedzieć coś niestosownego. Nie to, że ja się boje, ale wole nie robić sobie
kłopotów. W porównaniu do nich nie mam kumpla, który dzięki swojemu ojcu ma
wtyki u dyrektorki i wszystko mu wolno. W tej chwili spojrzałam się na
nieobecnego Yahiko. On był moim najmniejszym problem...:
- Ama! Gdzie twoja Miyu? Koniec wielkiej
przyjaźni?! - Zapytał drwiąco Sasori podchodząc do mnie kilka kroków bliżej.
Dobrze wiem, że oni chcieli mnie sprowokować. Sprawić abym wybuchnęła i miała
problemy u dyry. W takich chwilach niestety trudno opanować emocje... Już
miałam mu "miło" odpowiedzieć, ale NA SZCZĘŚCIE podbiegła do nas
Miyu:
- Ama! Co jest? Bawisz się w pasterkę ,że
przyprowadzasz do siebie barany? - Zapytała patrząc się raz na mnie, raz na
całą grupkę. Większość rzuciła jej zniesmaczone spojrzenia. Chyba ona jako
jedyna w szkole potrafiła im nagadać tak, że nie wiedzieli co odpowiedź. Przy
tych "lisach" była utalentowanym myśliwym.:
- Pastor nie prowadzi baranów tylko owce!
- Krzyknął Tobi udając mądrego. Jego koledzy przewrócili oczami. On chyba jest
najgłupszy z całej grupy, chociaż tak naprawdę wszyscy dorównują sobie swoim
intelektem.:
- Nie chciałam być wredna, ale ja chcecie
być owcami to proszę bardzo.
Miyu szybko złapała za moją drugą rękę i
pociągnęła za sobą. Poczułam, że dłoń, którą trzymał delikatnie Deidara nagle
puścił. Przyjaciółka ciągnęła mnie tak wzdłuż korytarza, aż pod samą sale
gimnastyczną. Jak zawsze zabiegana i udająca, że nic się nie stało….
Za pięć minut miała zacząć się cała
uroczystość. Szybko usiadłyśmy na miejsca. Nagle nastała trochę niezręczna
cisza. Może to przez to, że dawno się nie widziałyśmy, prócz rozmów przez
telefon. Była razem z rodziną na Wyspach Kanaryjskich… Szczerze? Zazdroszczę
jej. Nie tego ile ma pieniędzy, czy innych mało wartościowych rzeczy. Jak każdy
w tej szkole, posiadam kasę. Bardziej chodzi mi o czas spędzony z rodziną. Jak
moje wakacje wyglądały? Włóczyłam się od jednego hotelu do drugiego, przez
wieczne interesy taty. Moje podróże polegały na codziennym siedzeniu w czterech
ścianach. Co z tego, że hotele były pięciogwiazdkowe, czy sześcio , skoro
musiałam siedzieć tam sama. Każde moje wyjście kończyło się tęsknotą za dawnymi
latami, kiedy jeszcze mama żyła… Moje przemyślenia przerwała uśmiechająca się
do mnie Miyu.:
-Opaliłaś się przez wakacje… -
Powiedziała lekko nieśmiało w moją stronę, jakby chciała przerwać pauzę. Nie
odpowiedziałam nic, tylko odwzajemniłam uśmiechem.. Całą tą jakże beznadziejną
i trochę krepującą sytuacje przerwał głos dyrektorki Tsunade, z którą mimo pozorów
da się porozumieć. Jest bardzo otwarta i czasem powie za dużo, jak również bywa
surowa i to w marę często. Bywa tez upierdliwa, ale nie jest tak źle, jak się
wydaje na początku..
-Miło mi widzieć wszystkich uczniów po
przerwie wakacyjnej, oraz powitać tych nowych. Mam nadzieje, że nowy rok
szkolny przyniesie nam nowe doświadczenia i nowe osiągnięcia. Czekam oczywiście
też na zasługi nie tylko naukowe jak i te artystyczne i sportowe. – Zwróciła się
do całej szkoły, jak zawsze donośnym głosem, tak aby nikt nie odważył się jej
przerwać. - Z uśmiechem na twarzy rozpoczynamy nowy rok szkolny. Nie ma potrzeby
przedłużać więc widzimy się już jutro. Plan zajęć jest na tablicy ogłoszeń.
Proszę tylko aby nowi uczniowie zostali. Zostaną przydzielone im pokoje. Miłego
dnia, widzimy się jutro…
------------------------------------------------------------------------
Emi i Melodi: Cóż, oto pierwszy rozdział.
Mamy nadzieje, że wam się spodoba i prosimy o szczere komentarze. Za ok. tydzień
powinien pojawić się nowy rozdział.
Pozdrawiamy, Emi i Melodi :)